Główną istotą transakcji CIRS jest zarządzanie ryzykiem walutowym i procentowym, w uproszczeniu polegającą na zamianie kredytu w PLN na kredyt w innej walucie (taniej oprocentowanej). Tak banki opisywały ten produkt m.in. na stronach internetowych, ale także niekiedy w oficjalnych sprawozdaniach zarządu. Przemilczana została natomiast informacja, iż brak wpływów walutowych w walucie, na której oparty jest CIRS powoduje, iż transakcja staje się skrajnie spekulacyjna i wystawia na nieograniczone, wręcz rujnujące ryzyko walutowe. Historia pokazuje jednak dwulicowość działań niektórych banków – w czasie, gdy polska waluta się umacniała i transakcja dawała coraz korzystniejsze rozliczenia odsetkowe dla klienta – pracownik banku dzwonił, proponując zamknięcie z „korzystną" wpłatą dla klienta („korzystną" gdyż w istocie banki wypłacały klientom tylko część tego, co się klientowi należało, zachowując resztę dla siebie). Natomiast, gdy trend walutowy się odwrócił, i wycena stawała się coraz mniej korzystna dla klienta – telefon banku milczał. Dopiero gdy ujemna wycena sięgała już milionowych kwot, bank informował o konieczności zabezpieczenia transakcji. Klient pozostawał w takiej sytuacji wobec dwóch możliwości – zamknąć przedterminowo transakcję ze stratą kilku milionów złotych lub czekać i ryzykować jeszcze większą stratę.
Ocena sądu
Jeden z banków, dość intensywnie oferujący w 2008 r. transakcje typu CIRS (zwane też niekiedy CCIRS) w przesyłanych do klientów prezentacjach wskazywał, że „CIRSa zawsze warto zrobić". Historia kryzysu 2008 r. pokazuje, iż CIRSa nie tylko nie zawsze warto było robić, ale – wczytując się w uzasadnienie wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie z marca tego roku, wręcz kategorycznie należało odradzać go podmiotom, nieuzyskującym wpływów walutowych w walucie, na której produkt ten był oparty.
Sąd Apelacyjny rozpoznając apelację jednego z banków od wyroku pierwszej instancji uznał, iż taki produkt dla podmiotu nieuzyskującego wpływów w jenie japońskim był wysoce spekulacyjny, nieadekwatny i nieodpowiedni do potrzeb klienta. Zaoferowanie transakcji poprzedzone było zaniechaniami ze strony banków w zakresie rzetelnej informacji o ryzykach oraz wykorzystaniem przewagi kontraktowej banku. Te okoliczności były dla sądu podstawą do uznania transakcji za nieważną.
Wniosek, do których doszedł sąd, mogą mieć istotne znaczenie dla klientów, którzy zawarli tego typu transakcje, gdyż praktycznie wszyscy z nich zawarli CIRSa opartego na walucie, w której nie uzyskiwali wpływów (w Polsce najczęściej był to jen japoński lub frank szwajcarski).
Instrument rynku międzybankowego
W 2008 r. mało, który przedsiębiorca zdawał sobie sprawę z tego, czym jest transakcja typu CIRS (pewnie wielu do dziś nie wie jak, działa ten produkt). I fakt ten nie powinien dziwić, gdyż w 2008 r. produkt ten był wykorzystywany głównie przez banki na rynkach międzybankowych w celu zarządzania ryzykiem walutowym i stóp procentowych, co potwierdził m.in. Narodowy Bank Polski w raportach bankowych za 2008 r. NBP wskazał, iż w 2008 r. obrót transakcji CIRS z podmiotami niebankowymi wynosił zaledwie 8 proc. Był to, zatem produkt mało znany klientom niefinansowym i to niewątpliwie ułatwiło akwizytorom bankowym sprzedawanie haseł w stylu „CIRSa zawsze warto zrobić". Było o tyle łatwiej, iż produkt opierano głównie na jenie japońskim, więc nawet, jeżeli oferowano go doświadczonemu eksporterowi to w większości przypadków nie miał on żadnych – ani przyjemnych ani mniej przyjemnych – doświadczeń z fluktuacją tej waluty. Znamienne, że banki na rynku międzybankowym nigdy nie zawierały CIRSa w walucie, której by nie posiadały, natomiast w relacji z klientami nigdy nie oferowały CIRSa w walucie, którą zarządzał klient (zdarzało się oferowanie CIRSów klientom, którzy w ogóle nie posiadali waluty). Innymi słowy, banki proponowały klientom ugotowaną przez siebie zupę, której same jakoś nie chciały spożywać.