Tak uznały sądy rozstrzygające spór między właścicielem komisu samochodowego Stefanem P. a Leszkiem J., który kupił w tym komisie rzekomo bezwypadkowe auto w idealnym stanie za jedyne 130 tys. zł.
Wady ukryte pod lakierem
Ofertę sprzedaży upatrzonego modelu Leszek J. znalazł na Allegro. Pojechał obejrzeć auto, ale ponieważ nie był w stanie fachowo ocenić jego stanu technicznego, poprosił o możliwość zbadania pojazdu w profesjonalnym serwisie. Wraz z pracownikiem komisu udał się do firmy specjalizującej się w naprawach m.in. aut tej samej marki. Badanie komputerowe nie wykazało istotnych wad, ale stwierdzono, że samochód ma podwójną warstwę lakieru, brakuje opaski na rurze ssącej i osłony pod skrzynią biegów. Leszka J. poinformowano wówczas, że przyczyną podwójnej warstwy lakieru mogło być np. gradobicie. Zdarzają się też egzemplarze samochodów z fabrycznie położoną drugą warstwą lakieru. Poza tym badanie potwierdziło zapewnienia pracownika komisu, że stan techniczny samochodu jest dobry. Z książki serwisowej wynikało, że auto pochodziło z Niemiec i było poddawane przeglądom serwisowym. Nie było w niej żadnej informacji, że samochód uległ awarii, uczestniczył w kolizji czy innym zdarzeniu, które mogłoby wpływać negatywnie na jego stan techniczny. Leszek J. zdecydował się więc na zakup samochodu.
Pół miesiąca później oddał auto do innego serwisu na przegląd po 30 tys. km przebiegu. Wówczas pokazano mu ślady po nadpaleniach i zasugerowano, że prawdopodobnie był wymieniamy zderzak, bo widać było czerwony lakier. Leszek J. zadzwonił do komisu i powiedział, że chce zwrócić auto z powodu wykrycia wad. Jednak pracownik komisanta zanegował ich istnienie.
Wady potwierdził rzeczoznawca, u którego Leszek J. zamówił ekspertyzę. Stwierdził, że pojazd przeszedł naprawę blacharsko-lakierniczą w warunkach niefabrycznych. Naprawa mogła być konsekwencją pożaru, który objął przednią część auta. Poszczególne elementy zostały pokryte masą zabezpieczającą typu „biteks" w celu zamaskowania prowizorycznej naprawy. Co gorsza, naprawa mechaniczna pojazdu została wykonana niezgodnie ze sztuką, technologią producenta oraz zdrowym rozsądkiem. Groziła rozszczelnieniem układu hamulcowego.
Dwa lata na parkingu
Leszek J. wysłał do komisu pisemne oświadczenie o odstąpieniu od umowy zakupu auta, lecz nie dostał odpowiedzi. Potem wezwał komisanta do zwrotu ceny oraz kosztów przeglądu i ekspertyzy. Stefan P. odpowiedział, że odstąpienie jest bezskuteczne, bo kupujący dokonał oględzin samochodu. Wiedział, jakie samochód ma wady, ale godził się na nie. Nie jest zatem prawdą, że wydany towar był niezgodny z umową. Przedstawioną przez Leszka J. opinię rzeczoznawcy komisant uznał za nierzetelną i nieobiektywną. Odmówił przyjęcia auta i zwrotu kosztów.