Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy uznał, że ryzyko przypadkowej utraty rzeczy przy umowach konsumenckich obciąża sprzedawcę aż do chwili odebrania rzeczy przez zamawiającego, jeżeli to on wybrał przewoźnika. Oznacza to, że tylko gdy klient wybiera sposób dostarczenia towaru, odpowiedzialność przechodziła na niego już w chwili wydania paczki kurierowi. W sprawie, którą zajmował się sąd, tak jednak nie było.
Powód, korzystając z promocji, zamówił za złotówkę tablet wart 500 zł. Jednocześnie kupił usługę dostępu do internetu. Sprzedawca sam wybrał kuriera, który miał dostarczyć przesyłkę. Ten wydał go osobie o zupełnie innym nazwisku niż zamawiający, nieposiadającej upoważnienia do odbioru. Powód twierdził, że nie zna tej osoby, a tablet nigdy do niego nie trafił.
Pole do nadużyć
Sąd uznał, że samo „zapewnienie kupującemu możliwości odebrania rzeczy" nie jest równoznaczne z wydaniem rzeczy i nie powoduje skutku przewidzianego w art. 548 kodeksu cywilnego (przejście korzyści i ciężarów związanych z rzeczą na kupującego). Zobowiązał więc spółkę do wysłania kolejnego tabletu.
Taka interpretacja stwarza szerokie pole do nadużyć. Trudno przecież udowodnić, czy osoba, której wydano przesyłkę, zna zamawiającego i czy przekazała mu jej zawartość. Może się zdarzyć, że będą działały w zmowie – jedna odbiera paczkę, mówiąc, że przekaże zamawiającemu, a ten później twierdzi w sądzie, że do niego nie dotarła. Z drugiej strony jest wiele osób bez złych intencji (np. spodziewają się paczki, ale proszą o jej odebranie sąsiada, ochroniarza czy opiekunkę do dzieci).
– Sprzedawca nie może uchylić się od odpowiedzialności za niedoręczenie czy uszkodzenie przesyłki, ale ma prawo dochodzić roszczeń od firmy kurierskiej – mówi mec. Katarzyna Górna z kancelarii Affre i Wspólnicy. – Będzie ona odpowiadać za niedoręczenie czy niewłaściwe doręczenie przesyłki, gdy nastąpiło to z jej winy (art. 65 prawa przewozowego) – tłumaczy.