– Rząd Węgier postanowił blokować wszystkie decyzje Unii Europejskiej, które będą skierowane na zbliżenie UE z Ukrainą – oświadczył we wtorek szef węgierskiego MSZ Péter Szijjártó. – Gwarantujemy, że to boleśnie uderzy w przyszłość Ukrainy – dodał.
W ten sposób Budapeszt odpowiada na podpisaną w poniedziałek przez prezydenta Petra Poroszenkę nowelizację ustawy o edukacji. Ustawa radykalnie zmienia zasady funkcjonowania szkół mniejszości narodowych. Uczniowie tych szkół od piątej klasy będą się uczyć po ukraińsku, a język ojczysty pozostanie językiem dodatkowym.
W Kijowie tłumaczą, że ustawa była przygotowywana z myślą o rosyjskojęzycznych szkołach, powszechnie obecnych na wschodzie Ukrainy. Władze uspokajały, że jeżeli język mniejszości narodowej jest dodatkowo jednym z języków UE, liczba wykładanych w nim przedmiotów może zostać zwiększona. Budapeszt tłumaczeń Kijowa nie przyjmuje i od kilku miesięcy walczy o przyszłość ponad 150-tysięcznej społeczności węgierskiej, która na Zakarpaciu ma 70 szkół.
Władze w Bukareszcie również uważają, że ich rodakom na Ukrainie nie powinno się odbierać możliwości uczenia się w języku ojczystym. W obwodach zakarpackim i czerniowieckim działa około 80 rumuńskich szkół. Z powodu kontrowersyjnej ustawy prezydent tego kraju Klaus Iohannis odwołał nawet swoją wizytę na Ukrainie, podczas której miał się spotkać z Petrem Poroszenką. Iohannis odwołał również spotkanie z przewodniczącym ukraińskiej Rady Najwyższej Wołodymyrem Hrojsmanem.
Polska dyplomacja w sprawie podpisanej przez prezydenta Ukrainy ustawy głosu nie zabiera. Dwa tygodnie temu MSZ oświadczył, że ukraińska strona jest gotowa do „przeprowadzenia konsultacji w sprawie nowej ustawy o edukacji". W konsekwencji Poroszenko podpisał ustawę i stwierdził, że „nie narusza ona praw mniejszości narodowych".