Pół godziny po północy pocisk z granatnika RPG-26 wybił ponadpółmetrową dziurę na ostatniej, trzeciej kondygnacji polskiego konsulatu w Łucku. Około 10 rano kilkaset osób próbowało zamknąć dojazd od ukraińskiej strony do przejścia w Rawie Ruskiej.
Według informacji uzyskanych przez „Rzeczpospolitą" granat trafił w część mieszkalną konsulatu, tuż nad pomieszczeniem, w którym spał jeden z pracowników. Przybyła jeszcze w nocy ukraińska policja i oficerowie Służby Bezpieczeństwa Ukrainy znaleźli w środku resztki pocisku. Nie potwierdziła się natomiast informacja, że pod płotem konsulatu porzucono samą ręczną wyrzutnię.
Budynek polskiego przedstawicielstwa znajduje się na przedmieściach Łucka, ale nocna eksplozja była tak silna, że włączyła alarm w znajdującej się bliżej centrum filii Kredo-banku.
W ciągu dnia bojówki ukraińskich organizacji prawicowych urządziły w centrum Łucka demonstracje przed miejscową siedzibą rosyjskiego Sbierbanku, wybijając w nim szyby. – Obie akcje nie mają ze sobą nic wspólnego, ci spod Sbierbanku chyba nawet nie wiedzieli, co się stało w nocy – usłyszała „Rzeczpospolita" w łuckiej policji. Rosyjski bank jest celem ataków na Ukrainie, odkąd dwa tygodnie temu jego moskiewskie szefostwo postanowiło uznawać paszporty wydawane przez separatystów w Doniecku i Ługańsku.
Konsul RP w Łucku Krzysztof Sawicki powiedział, że atak na polskie przedstawicielstwo był „aktem terroru". Jednak prowadzący śledztwo ukraińscy oficerowie rozważają kilka wersji, terrorystyczny atak jest tylko jedną z nich.