– Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych. Są jednak takie fakty, że ktoś w Waszyngtonie nie byłby przeciwko temu, by zmusić Rosję do wojny na dwóch frontach. By nie spadało napięcie na Ukrainie, w Donbasie. By ciągle dochodziło tam do wznowienia walk. Wszystko dlatego, by utrudnić nam działania w Syrii – powiedział szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow w rozmowie z rosyjskim dziennikiem „Moskowskij Komsomolec".

Mówiąc o „wojnie na dwóch frontach", szef rosyjskiej dyplomacji zapewne zapomniał o tym, że „rosyjskich żołnierzy w Donbasie nie ma" i że Rosja „nie jest stroną konfliktu ukraińskiego". Zapewnia się o tym na Kremlu od początku wojny w Donbasie, mimo że ukraińska strona wielokrotnie łapała rosyjskich żołnierzy na polu walk i przedstawiała ich publiczności.

Zresztą aneksja Krymu według prezydenta Władimira Putina również miała się odbywać bez udziału rosyjskich żołnierzy. Dopiero w wyemitowanym przez rosyjską telewizję filmie dokumentalnym „Krym. Droga do ojczyzny" Putin przyznał się, że całą operację przeprowadzili żołnierze wywiadu wojskowego (GRU).

– Bądźmy realistami, w Donbasie są obecne zarówno rosyjskie, jak i amerykańskie jednostki specjalne. Jednak odpowiedzialnością polityczną została obarczona wyłącznie Rosja i tylko Rosja zostaje objęta sankcjami – mówi „Rz" Siergiej Markow, politolog blisko związany z Kremlem. – Za stronami konfliktu na Ukrainie stoją Waszyngton i Moskwa i tylko tam zapadają kluczowe decyzje. Wojna ta przypomina wojnę pomiędzy południowym i północnym Wietnamem. Operacje w Donbasie są planowane przez amerykańskich oraz rosyjskich generałów – dodaje.

Władze w Kijowie wielokrotnie informowały, że na terenie samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej walczą jednostki regularnej rosyjskiej armii. Za każdym razem Moskwa uparcie zaprzeczała tym informacjom. – Według danych naszego wywiadu w Donbasie znajduje się od 7 do 8 tys. rosyjskich żołnierzy – mówi „Rz" kpt. Aleksej Arestowycz, znany ukraiński analityk wojskowy. – Kilka dni temu Moskwa ogłosiła pełną gotowość bojową graniczącego z Ukrainą południowego okręgu wojskowego. Tego samego dnia w stan gotowości została postawiona 40-tysięczna armia samozwańczych republik Donbasu. Z tego wynika, że jest to część armii rosyjskiej – twierdzi.