Oksana Syroid o sytuacji na Ukrainie: Nazwijmy wojnę po imieniu

Zachód nie rozumie, co przeżywają Ukraińcy – mówi Oksana Syroid, wiceprzewodnicząca ukraińskiej Rady Najwyższej.

Aktualizacja: 03.02.2016 22:05 Publikacja: 02.02.2016 18:06

Oksana Syroid o sytuacji na Ukrainie: Nazwijmy wojnę po imieniu

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Niedługo miną dwa lata od ucieczki prezydenta Wiktora Janukowycza do Rosji. Czy postulaty, które padały na kijowskim Majdanie, zostały zrealizowane?

Oksana Syroid: Pytania te zadają sobie również Ukraińcy. Ludzie wciąż nie mają zaufania do rządzących. Po pierwsze, poprzednie władze nie zostały rozliczone. Po drugie, system administracji państwowej pozostał taki, jaki był wcześniej. Ukraińskie społeczeństwo jest sfrustrowane, szczególnie w warunkach wojny i pogarszającej się sytuacji gospodarczej. Do wojny w Donbasie dochodzi jeszcze wojna z korupcją. Najważniejszym osiągnięciem jest to, że do parlamentu weszli nowi ludzie. Po raz pierwszy w swojej historii Ukraina ma dzisiaj parlament, w którym są też deputowani nienależący do żadnych klanów oligarchicznych. W Radzie Najwyższej pojawili się ludzie, którzy nie boją się otwarcie mówić prawdy o sytuacji w kraju.

Niektórzy z nich oskarżają o korupcję rząd Arsenija Jaceniuka i domagają się jego dymisji. Jego ugrupowanie w sondażach zajmuje ostatnie miejsca. Czy Ukraina dzisiaj potrzebuje nowego rządu?

Zmiana rządu jest konieczna. Gdy pod koniec ubiegłego roku parlament głosował w sprawie budżetu na bieżący rok, nasza partia Samopomoc poprosiła rząd, by dano nam więcej czasu na zapoznanie się z dokumentem. Premier zwrócił się do innych partii i w ten sposób zdobył większość. Jak się okazało, budżet miał dużo wad, ale mimo to został przyjęty. Jak możemy współpracować z rządem, który lekceważy koalicjantów w tak ważnej kwestii, jaką jest budżet państwa?

Czy odwołanie premiera nie doprowadzi do rozłamu w koalicji i przedterminowych wyborów parlamentarnych?

Takie wybory byłyby zagrożeniem dla ukraińskiej państwowości. Pytanie to warto adresować do premiera Ukrainy, czy dla niego osobista kariera jest ważniejsza od bezpieczeństwa kraju. Dominujące w koalicji partie powinny znaleźć kompromis i zaproponować nową osobę na stanowisko szefa rządu. Jak na razie próbuje się zmuszać inne partie do pewnych działań. Przynoszą nam np. decyzje uzgodnione z administracją prezydenta, które mają zostać podpisane bez żadnej dyskusji.

Czy jedną z takich decyzji jest kwestia zmiany konstytucji odnośnie do decentralizacji Ukrainy i specjalnego statusu Donbasu? Ostatnio Rada Najwyższa przeniosła głosowanie w tej sprawie na jesień...

Te prezydenckie propozycje decentralizacji nie mają nic wspólnego z decentralizacją, prezydent miałby na przykład prawo do odwoływania szefów regionów i powoływania na ich miejsce swoich przedstawicieli. Byłby to pierwszy krok do uzurpacji władzy i wprowadzenia systemu autorytarnego w kraju. Z kolei specjalny status Donbasu jest warunkiem narzuconym Ukrainie przez Rosję. Kreml rozpoczął tam wojnę tylko po to, byśmy wpisali tych kilka zdań do swojej konstytucji. Później w Donbasie odbędą się wybory samorządowe, a bojówkarze zaczną tworzyć swoją lokalną policję, sądy i organy władzy. Będzie to koniec ukraińskiej państwowości i suwerenności. Gdyby do tego doszło, Ukraina przestałaby istnieć jako państwo.

Ale prezydent Ukrainy Petro Poroszenko w lutym zeszłego roku podpisał porozumienia mińskie, które uwzględniają decentralizację i specjalny status Donbasu...

Porozumienia te zostały zawarte tylko po to, by powstrzymać wojnę, i nie powinny mieć żadnego przełożenia na ukraińską konstytucję. Ukraiński parlament nie głosował w sprawie porozumień mińskich. Teraz nasi zagraniczni partnerzy mówią, że Poroszenko podpisał ten dokument, więc ukraiński parlament musi to zaakceptować. Jeżeli nie będzie to odpowiadać interesom narodu, żaden zachodni przywódca nie zmusi mnie do zaakceptowania tego.

A czy zachodni politycy zmuszają do czegokolwiek władze w Kijowie?

A jak można traktować wypowiedź francuskiego prezydenta, który mówi, że Ukraina jest zobowiązana do zmiany swojej konstytucji? Wszystko dlatego, że każdy chce jak najszybciej powrócić do swojej strefy komfortu. Europa świetnie dogadywała się z Rosją, miała ogromne powiązania finansowe. Europejscy przywódcy chętnie by powrócili do poprzednich relacji z Moskwą. Dlatego dziś mówią nam: „albo zmienicie konstytucję, albo zniesiemy sankcje wobec Rosji". Warto przypomnieć, że sankcje te zostały wprowadzone w związku z aneksją Krymu i wojną, którą Rosja rozpoczęła w Donbasie. Rosjanie nie wycofali się ani z Krymu, ani z Donbasu, więc dlaczego mielibyśmy zmieniać konstytucję?

Czy jest jakiś inny sposób zakończenia wojny w Donbasie i zachowania ukraińskiej integralności terytorialnej?

Od samego początku trzeba było to nazwać wojną, a nie żadną operacją antyterrorystyczną. Gdy ginie 10 tys. osób, inaczej niż wojną nazwać tego nie można. Nie zrobiliśmy tego pod naciskiem europejskich przywódców. Dzisiaj nie jest jeszcze za późno, by nazwać rzeczy po imieniu. Wtedy wiedzielibyśmy, na czym stoimy, i moglibyśmy poszukiwać prawidłowych rozwiązań.

Czy nazwanie rzeczy po imieniu opłaci się Ukrainie? Bilans ubiegłego roku to 10 proc. PKB na minusie, 45-procentowa inflacja oraz upadek wszelkiego rodzaju przemysłu. Do tego dochodzi niestabilna sytuacja polityczna, która nie zachęca europejskich inwestorów.

Jeżeli Unia Europejska chce, by Ukraina była pełnoprawnym partnerem, to powinna zacząć traktować Ukrainę jak partnera. Nie można z jednej strony zmuszać Ukrainy do pogwałcenia własnej konstytucji, a z drugiej twierdzić, że Ukraina nie chce zostać pełnoprawnym partnerem. My ciężko walczymy o zachowanie swojej państwowości. Nie sądzę, by ktokolwiek na Zachodzie rozumiał, co obecnie przeżywają Ukraińcy. Po zamachach w Paryżu prezydent Stanów Zjednoczonych powiedział, że terroryści powinni zostać zniszczeni. Wiele osób mnie pyta: dlaczego ich terroryści mają zostać zniszczeni, a nasi mają być zaakceptowani?

Ukraińcy dokonali już wyboru. Wyborem tym jest demokracja i zachodnia cywilizacja, której bronimy w Donbasie.

Rzeczpospolita: Niedługo miną dwa lata od ucieczki prezydenta Wiktora Janukowycza do Rosji. Czy postulaty, które padały na kijowskim Majdanie, zostały zrealizowane?

Oksana Syroid: Pytania te zadają sobie również Ukraińcy. Ludzie wciąż nie mają zaufania do rządzących. Po pierwsze, poprzednie władze nie zostały rozliczone. Po drugie, system administracji państwowej pozostał taki, jaki był wcześniej. Ukraińskie społeczeństwo jest sfrustrowane, szczególnie w warunkach wojny i pogarszającej się sytuacji gospodarczej. Do wojny w Donbasie dochodzi jeszcze wojna z korupcją. Najważniejszym osiągnięciem jest to, że do parlamentu weszli nowi ludzie. Po raz pierwszy w swojej historii Ukraina ma dzisiaj parlament, w którym są też deputowani nienależący do żadnych klanów oligarchicznych. W Radzie Najwyższej pojawili się ludzie, którzy nie boją się otwarcie mówić prawdy o sytuacji w kraju.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej