Głosowanie w sprawie rezolucji przeprowadzono już w zeszły czwartek. Dzień później rząd izraelski na znak protestu wobec "haniebnej decyzji" zawiesił współpracę z UNESCO (ONZ-owską instytucją ds. edukacji, nauki kultury), ale do ostatniej chwili liczył na jej zmianę. Jeszcze we wtorek koło południa media izraelskie podawały, że Meksyk chce się wycofać z głosowania na tak.
Potrzebne byłoby więc nowe głosowanie, w którym, jak liczono, również inne państwa latynoskie, w tym najważniejsze, Brazylia, nie wsparłyby antyizraelskiej rezolucji. Tak się nie stało. We wtorek po południu rezolucja została zatwierdzona.
Niczego nie zmieniło pojednawcze oświadczenie szefowej samego UNESCO, Bułgarki Iriny Bokowej, która dzień po głosowaniu podkreśliła "współistnienie różnych religii" na jerozolimskim Starym Mieście i na pierwszym miejscu wymieniła judaizm, potem chrześcijaństwo, a na końcu islam - co historycznie jest uzasadnione, ale politycznie nie współgra z duchem rezolucji, zgłoszonej i wywalczonej przez państwa muzułmańskie.
Rezolucję zaproponowały Algieria, Egipt, Liban, Maroko, Oman, Katar i Sudan. Z wyjątkiem Egiptu państwa te nie utrzymują stosunków z Izraelem.
W rezolucji Izrael jest określany jako "siła okupacyjna" i bardzo krytykowany - m.in. za prowadzenie prac archeologicznych na Starym Mieście w Jerozolimie, utrudnianie muzułmanom dostępu do meczetów na Wzgórzu Świątynnym. A przede wszystkim za "nieprzestrzeganie historycznego status quo", a takim jest zdaniem rezolucji pozostawienie muzułmańskich świątyń na wzgórzu pod całkowitym zarządem religijnej fundacji z Jordanii (do 1967 roku ta część Jerozolimy była pod kontrolą Jordanii).