Niekoniecznie. Nie podzielam opinii tych, którzy uważają, że wszystko już jest stracone, że przed nami tylko wojna. Przeciwnie, uznanie przez Amerykę Jerozolimy za stolicę Izraela może nawet mieć pozytywny skutek. Proces pokojowy był martwy, nikt się nim nie interesował, nie było rozmów. Teraz co prawda od razu przeskakujemy do ostatniego etapu rokowań, ale to chyba jedyny sposób, aby przerwać blokadę. Tym bardziej że na tę decyzję Izraelczycy czekali bardzo długo. I teraz mogą mieć bardzo wiele dobrej woli, pójść na ustępstwa, których do tej pory nikt się z ich strony nie spodziewał. Bardzo wiele zależy więc teraz od przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa. Jeśli zagra mądrze, sprawy mogą w znacznym stopniu potoczyć się po jego myśli.
Czy jednak deklaracja Trumpa nie wyklucza utworzenia państwa palestyńskiego ze stolicą w Jerozolimie?
Niekoniecznie. Jerozolima może stać się stolicą zarówno Izraela, jak i państwa palestyńskiego. Wszystko zależy od interpretacji słów prezydenta USA. Kluczowe jest tu sformułowanie „stolica Izraela w Jerozolimie”, co oznacza, że także stolica innego państwa może się znaleźć w tym mieście, choć być może w innej jego części. Na tej samej zasadzie deklaracja Trumpa wcale nie legalizuje kolonii żydowskich we Wschodniej Jerozolimie, gdzie mieszka około 200 tys. osadników, bo nie określa precyzyjnie, w jakich granicach USA uznają Jerozolimę. Owszem, Izrael powołał jednostkę administracyjną zwaną „wielką Jerozolimą”, obejmującą zarówno część wschodnią, jak i zachodnią miasta, a także część okupowanych terytoriów palestyńskich. Jednak Trump nie odwołuje się do tej jednostki administracyjnej.
Za przykładem Ameryki mogą pójść inne państwa?
Nie sądzę. Przeciwnie, uważam, że to spowoduje efekt odwrotny, przede wszystkim w Europie. Do tej pory najbliżej uznania Jerozolimy za stolicę Izraela była Szwecja. Ale Trump jest tam bardzo niepopularny, wiele osób w Sztokholmie, ale także w innych stolicach europejskich, odrzuci teraz takie rozwiązanie, aby działać wbrew prezydentowi USA.
Po deklaracji Trumpa nastroje na Bliskim Wschodzie są bardzo napięte. Obawia się pan kolejnej fali zamachów terrorystycznych, szczególnie w Europie?