Rz: Ostrzeżenia samorządu komorników o groźbach plajty nie powstrzymały rządu od przyjęcia projektu dwóch ustaw reformujących tę profesję. Jesteście, panie prezesie, gotowi do tych zmian?
Rafał Fronczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej: Środowisko jest przerażone. W szczególności młodzi komornicy, asesorzy, aplikanci i pracownicy kancelarii, którzy widzą, że projektowane zmiany najszybciej uderzą w nich. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że na te zmiany nie jest też gotowe państwo. Zostanie ono poważnie osłabione na skutek zapaści systemu egzekucji sądowej. Doprowadzić to może do poważnych negatywnych skutków gospodarczych i społecznych, takich jak zwiększenie zatorów płatniczych, jak też spadku zaufania społecznego i biznesowego, co wpływa na tempo rozwoju gospodarczego. W efekcie odczują to Polacy, którzy będą ponosić wyższe koszty kredytów i pożyczek oraz płacić więcej za różnego rodzaju usługi masowe. Drastycznie pogorszy się też ściągalność alimentów.
Zaprezentowali państwo raport o skutkach finansowych reformy. Zgodnie z nim 57 proc. kancelariom grozi przejście pod finansową kreskę, a nawet plajta. Przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości głoszą, że są to dane niewiarygodne. Co pan na to?
W uzasadnieniach projektów nie ma żadnych kalkulacji skutków dla kancelarii komorniczych. Najbardziej szokuje, że na Komitet Stały Rady Ministrów, pomimo uwag Ministerstwa Rozwoju i Finansów oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych przekazano projekty, które zakładały, że komornik nie jest podatnikiem VAT. To dowód, że nie brano pod uwagę przy modelowaniu opłat VAT jako obciążenia przychodów kancelarii komorniczych. Komitet Stały przyjął zaś projekty w zmienionej wersji uznającej komorników sądowych za podatników VAT, co automatycznie obniża przychody kancelarii. Mimo to nie dokonano żadnych korekt w projektach.
Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawia zbiorcze dane z PiT komorników za 2015 r. (nie opracowało jeszcze za 2016 r.), według których miesięczne dochody komorników wyniosły średnio znacznie powyżej 40 tys. zł. I wskazuje, że nawet gdyby na skutek proponowanych zmian miały spaść o połowę, to nadal będą bardzo wysokie, przekraczające wynagrodzenie prezydenta RP czy sędziów Sądu Najwyższego.