Ministerstwo Sprawiedliwości sceptycznie patrzy na propozycję komorników. Samo pracuje nad reformą opłat egzekucyjnych (powszechnie uznawane są za zbyt wysokie). Chce też zdyscyplinować komorników i wyeliminować pomyłki, o których donoszą co jakiś czas media.
Komornicy proponują obciążenie opłatami egzekucyjnymi częściowo także wierzycieli. Powód? Na pięciu dłużników tylko z jednego komornik jest w stanie ściągnąć dług i pobrać opłatę egzekucyjną.
Opłata jest skalkulowana tak, by pokryła wydatki także na te nieskuteczne egzekucje. Nie trzeba specjalnych wyliczeń, by stwierdzić, że dłużnik wypłacalny płaci za zupełnie mu obcych dłużników niewypłacalnych, a nieraz tylko skuteczniej ukrywających majątek.
– Nie ma żadnej podstawy, aby przerzucać koszty egzekucji z jednej osoby na inną – wskazuje prof. Andrzej Marciniak z Uniwersytetu Łódzkiego. – Zyskują na tym wierzyciele, a to oni są najbardziej zainteresowani egzekucją, to ich prywatny interes.
Przypomnijmy, że opłaty egzekucyjne przy świadczeniach pieniężnych, a te stanowią przytłaczający odsetek egzekucji, wynoszą 15 proc. ściągniętego świadczenia, a jeśli komornik sięga po rachunek bankowy lub wynagrodzenia za pracę czy ubezpieczenie społeczne, to 8 proc. (jest przy tym górny i dolny limit). Gdyby opłaty były rozłożone nie tylko na skuteczne egzekucje, ale wszystkie, zapewne byłyby znacznie niższe.