Kijowski: Są siły, które chcą przejąć KOD

- Kaczyński dyktatorek to mniej poważny dyktator. Rządzący nie wygaszą protestów – mówi lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski

Aktualizacja: 26.01.2017 07:21 Publikacja: 25.01.2017 17:08

Kijowski: Są siły, które chcą przejąć KOD

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Jak duży w KOD jest „kościół” Mateusza Kijowskiego?

Mateusz Kijowski, szef KOD: Nic mi nie wiadomo o „kościele” Kijowskiego.

Tak w KOD mówi się o pańskich twardych zwolennikach.

Są w Komitecie ludzie, którzy mnie popierają i uważają, że powinienem kontynuować swoją misję.

Duży jest przez pana podział w KOD?

Ja słyszałem, że KOD dzieli się na murarzy i grabarzy. Murarze to ci, którzy stoją za mną murem. Mówi się też o filomatach i filaretach. Jestem przeciwny tym podziałom. Powinniśmy się skupić na tym co nas połączyło rok temu, kiedy KOD powstawał. Podziały nam szkodzą, szkodzą wspólnej sprawie i Polsce. Zebraliśmy się, żeby chronić Polskę przed antydemokratycznymi zakusami. Im bardziej KOD się dzieli, na tym więcej może sobie pozwolić PiS.

Nie można pana usunąć z funkcji szefa KOD?

Można zwołać walne zgromadzenie i mnie usunąć wybierając nowe władze. Najbliższe walne jest zaplanowane na 4-5 marca.

Czy pan dzisiaj nie staje się garbarzem KOD, trzymając się kurczowo funkcji szefa ugrupowania?

A co to znaczy kurczowo? Pełnię swoją funkcję wobec ponad dziewięciu tysięcy KODerek i KODerów. Wielu z nich oczekuje, żebym kontynuował misję do wyborów krajowych. To już tylko kilka tygodni. Decyzja wyborców to najlepsza weryfikacja w demokratycznej organizacji.

Pańska firma wystawiała faktury na KOD. Dostawał pan 15 tys. zł miesięcznie , a wcześniej mówił, że działa dla KOD społecznie.

Pracowałem jakby na kilku etatach, często kosztem snu, rodziny, bez chwili wypoczynku. Jako informatyk i jako działacz, aktywista, przewodniczący. Jako przewodniczący nie pobierałem żadnego wynagrodzenia. Firma, dla której pracowałem, wykonywała niektóre usługi informatyczne. Koszty z tego tytułu były nieporównanie mniejsze niż wydatki na przykład partii politycznych na usługi informatyczne. Usługi świadczyłem od początku KOD-u – od listopada 2015 roku. W marcu 2016 zarząd KOD-u razem z Komitetem Społecznym podjęli decyzję, że część mojego zaangażowania – tę informatyczną – będą opłacać. Zostało wystawionych sześć faktur i na tym koniec.

Najpierw była mowa o finansowaniu pana przez rodzinę, później o trzech fakturach, a na końcu o sześciu.

Nigdy nie mówiłem o trzech fakturach.

Nie ma pan wrażenia, że jest osobą niewiarygodną dla zwolenników KOD lub tych, którzy wychodzili na ulicę sprzeciwiając się działaniom rządu PiS?

Nie mnie to oceniać. To ocenią członkowie stowarzyszenia w wyborach za kilka tygodni.

Członkowie KOD nie chcieli, żeby pan przyjechał na ogłoszenie wyroku ws. zakłócania porządku podczas spotkania Anny Anders. Bali się, że pan przykryje to wydarzenie.

Jedna osoba nie chciała. Ale nic nie przykryłem. Większość ludzi, która tam była, wyrażała wsparcie dla mnie. Wcześniej byłem na spotkaniu w Łodzi z Adamem Michnikiem, gdy wszedłem cała sala zaczęła bić brawo na przywitanie. Wiele osób domaga się, żebym dalej sprawował swoją funkcję.

A nie jest tak, że popularność zawróciła panu w głowie? Jeszcze rok temu był pan osobą nieznaną.

Kiedy zaczynaliśmy, były próby wypromowania innych liderów. Razem ze świętej pamięci Beatą Kolis wielokrotnie chcieliśmy wysyłać inne osoby do mediów. Ale to się nigdy nie sprawdzało. Dziennikarze decydowali według swoich preferencji.

KOD to pan?

Zdecydowanie nie. To tysiące KODerek i KODerów. Ale wielu uważa mnie za twarz KOD-u. Czy tak będzie dalej zdecydują członkowie KOD podczas wyborów. Na pewno mam doświadczenie i wiem na czym polega ta praca.

Ma pan z kim przegrać w KOD?

Oczywiście. Nie ma ludzi skazanych na sukces w wyborach.

Ma pan wrogów w KOD?

Nie chcę oceniać swoich konkurentów, którzy będą ubiegać się o funkcję szefa KOD. Na pewno są w KOD osoby, które utopiłyby mnie w łyżce wody. Ale nie po to się zebraliśmy, żeby się zwalczać. Teraz musimy usprawnić działania KOD i razem walczyć o demokrację w Polsce.

Nie ma pan wrażenia, że z każdą publikacją na swój temat szkodzi KOD?

Coraz lepiej widać, że te wszystkie publikacje nie są przypadkiem, a skoordynowaną akcją  – zabić Kijowskiego gazetą. To przecież nie może być przypadek, że w ciągu dwóch tygodni pojawiło się tyle materiałów w sposób skoordynowany i zsynchronizowany.

To raczej kolejne fakty na pański temat wychodziły na jaw, niż skoordynowana i zsynchronizowana akcja. A wg pana, czyja to akcja?

Trudno wskazać mi sprawców bez twardych dowodów. Ale na pewno PiS chciałby rozbić KOD. Skłócić nas. Służby specjalne interesują się nami od dawna. Od zawsze próbuje się skłócać środowiska obyczajówką lub sprawami finansowymi. Próbowano mi podrzucać treści pedofilskie, ale to się nie powiodło, próbowano mnie wmontować w jakieś afery korupcyjne – też bezskutecznie. No to wyskoczyły faktury. A że niektórym – również kolegom z KOD – nie udało się utrzymać emocji na wodzy, udało się sztucznie stworzyć konflikt. Do tego uderza się we mnie sprawami prywatnymi – jeśli nie masz argumentów, to się przyczep alimentów. A sprawa moich alimentów nie jest tajemnicą ani sensacją.

Jest, skoro walczy się o prawa innych nie mając uregulowanych spraw własnych.

To dla mnie bardzo bolesna sprawa. Płacę alimenty od czternastu lat. Każdego miesiąca tyle ile mogę – zawsze znaczące kwoty. Nie było miesiąca, żebym nie płacił. Nawet, kiedy byłem bezrobotny w sumie przez 26 miesięcy. Nikt nigdy nie postawił mi zarzutu, że uchylam się od płacenia alimentów.

Wyrósł pan na pierwszego alimenciarza III RP.

Nie sądzę, żebym był pierwszym. Było przede mną wielu znanych. Media o tym szeroko informowały, więc nie trzeba wymieniać nazwisk.

Wkrótce wejdą w życie zmiany prawne zaostrzające kary za niepłacenie alimentów.

Mówi się, że te zmiany mają być batem na Kijowskiego. Ale ja jestem spokojny.

Nawet pańska siostra uważa, że łatwo panem sterować za pomocą pieniędzy.

Przepraszam, ale nie chcę komentować spraw rodzinnych. Powiem tylko, że mam wsparcie brata i rodziców, którzy należą do KOD. Zresztą o czym my rozmawiamy? W Polsce Sejm przez ponad miesiąc zajmował się wyłącznie odraczaniem posiedzeń i przedłużaniem przerw, Trybunał Konstytucyjny został ubezwłasnowolniony, próbuje się zmienić ordynację wyborczą, osłabić media, wicepremier chce od nowa liczyć PKB za zeszłe lata a Minister Sprawiedliwości podważać uchwały Sejmu sprzed dziesięciu lat. A my rozmawiamy o Kijowskim. Nagonka na mnie odwraca uwagę od spraw ważnych.

Teraz to pan próbuje odsunąć uwagę od własnych problemów. Co będzie dalej z KOD?

Nie lubię teorii spiskowych. Ale są siły, które chciałyby przejąć KOD. Są siły, które chciałyby rozbić KOD. Są osoby, które z KOD chciałaby zrobić partię. KOD nie przekształci się w partię polityczną. Po moim trupie. Lub po usunięciu mnie z KOD. Póki tu jestem, KOD będzie obywatelskim ruchem społecznym, całkowicie apartyjnym. Jak długo utrzyma tę formułę będę w nim działał – również jeśli nie będę jego szefem. Oczywiście będę też chodził na manifestacje.

A zamierza pan kandydować w wyborach, gdyby znalazł się poza KOD?

Może za kilkadziesiąt lat. W najbliższym czasie nie zamierzam kandydować w żadnych wyborach poza KOD-em. Nie chcę zostać politykiem. Zresztą, ja nie robię długofalowych planów na życie, które i tak zawsze zaskakuje. Gdybym tak planował, to ponad rok temu nie stanąłbym na czele KOD. Nie planowałem KOD-u. Nie ja go stworzyłem, ale okazało się, że życie przygotowało mnie do pełnienia roli lidera KOD.

Poza częścią KOD ma pan wparcie wśród polityków?

Wyrazy wsparcia wyraził na Facebooku Lech Wałęsa, rozmawiałem życzliwie z Bronisławem Komorowskim. Wiele osób z sympatią przygląda się i liczy, że „afera” się wyjaśni. Oczywiście KOD wciąż będzie sprzeciwiać się „złej zmianie” PiS. Zarówno jeśli chodzi o ordynację wyborczą, jak i zmiany w mediach. KOD wspiera też protesty studentów i studentek. Nie składamy broni. Rządzący nie wygaszą protestów tak szybko jak na Węgrzech. PiS nie pokona KOD-u.

Dla pana prezes PiS jest dyktatorem? Tak pan krzyczał przed Sejmem 16 grudnia.

Krzyczałem „dykatorek”. Taki mniej poważny dyktator. Poważnym dyktatorem jest Putin, który ma wizję i ją realizuje. Orban jest dyktatorem, skutecznie wdrażającym swój plan. A prezes Kaczyński troszkę by chciał, a trochę się boi. Przede wszystkim chce wszystkim pokazać, że ma władzę. Nie bardzo widać, po co mu ona.

Czy KOD będzie zwracał się do zagranicznych instytucji o pomoc, skarżąc się na decyzje rządu PiS?

Z całą pewnością, jeśli wewnętrzne instytucje zawiodą. UE to nasza wspólnota. Wysyłamy swoich przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego i do Komisji Europejskiej, mamy swoich przedstawicieli we wszystkich unijnych instytucjach. Jesteśmy w Unii, żeby pomagała nam bronić naszych praw, demokracji i wolności, jeśli będą zagrożone. Teraz jest taki moment. Będziemy prosić Wspólnotę, jak w rodzinie, o pomoc i wsparcie w rozwiązywaniu naszych problemów.

Jak duży w KOD jest „kościół” Mateusza Kijowskiego?

Mateusz Kijowski, szef KOD: Nic mi nie wiadomo o „kościele” Kijowskiego.

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego