Szuldrzyński: Kijowski nie chce ale musi. Zniszczyć KOD

Lider Komitetu Obrony Demokracji nie podda się bez walki. Nie chce iść na dno sam, woli pociągnąć w toń cały KOD. Liderzy PiS nie mogliby życzyć sobie lepszego scenariusza.

Publikacja: 20.01.2017 11:25

Szuldrzyński: Kijowski nie chce ale musi. Zniszczyć KOD

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Jeśli ktoś ostatnio pomyślał, że lider Komitetu Obrony Demokracji się skompromitował, z pewnością nie mógł się spodziewać, że to dopiero początek. Bo ostatnie oświadczenie Mateusza Kijowskiego pokazuje, że nie ma granic, których nie przekroczyłby polityk, jeśli nie chce zrzec się piastowanego stanowiska.

Sęk w tym, że działania lidera KOD nie tylko rujnują jego autorytet, którego trzeba przyznać po ostatnich wydarzeniach zostało już niewiele, ale kompromitują również komitet, któremu przewodził. Przeciwnicy KOD, a przede wszystkim działacze Prawa i Sprawiedliwości nie mogli sobie wymarzyć lepszego scenariusza.

Czy użycie słowa kompromitacja nie jest za mocne? Nie, wszak posługuje się nim sam Kijowski. „Pewnie większość z Was pamięta, że w czasach słusznie minionych komunistyczna władza najchętniej sięgała po kompromitację, kiedy walczyła z przeciwnikami. A skompromitować w Polsce najłatwiej za pomocą skandalu obyczajowego albo finansowego. Już obu tych metod spróbowano wobec mnie, aby osłabić KOD” – pisze Kijowski w swym oświadczeniu.

Warto zadać pytanie o to, kto próbował skompromitować Kijowskiego? Przecież media opisywały prawdziwe historie: że nie płaci alimentów, do czego sam się przyznał, oraz że wystawiał KOD faktury, do czego również się przyznał. To on sam siebie skompromitował. Nikt nie musiał mu w tym pomagać.

Oczywiście to zrozumiała taktyka, by przekonywać, że ujawnianie jego problemów to polityczny atak na Komitet Obrony Demokracji. A on sam staje się ofiarą „precyzyjnie ułożonego planu”. „Codziennie zadawane są nowe ciosy”. Można by w to uwierzyć, gdyby na temat lidera KOD rozpowszechniano nieprawdę.

Ale to tylko wstęp do tego, by ogłosić najważniejszą decyzję: Mateusz Kijowski anonsuje, że będzie startował na szefa mazowieckiego KOD oraz przewodniczącego zarządu głównego. Jego tłumaczenie jest jednak dość mało przekonujące. Pisze, że startować chce i musi – w pewien sposób trawestując słowa Lecha Wałęsy, który kandydować nie chciał, ale musiał.

Dlaczego Kijowski? Bo „KOD to ja”, mówi niemal wprost. A gdyby się wycofał, zrealizowałby cel, postawiony sobie przez przeciwników, którzy rozpoczęli akcję jego kompromitowania – tłumaczy. To tylko oznacza, że Mateusz Kijowski nie zamierza się poddać. Będzie walczyć, by nie iść na dno sam. Jak widać chce pociągnąć ze sobą KOD. Prawo i Sprawiedliwość może tylko trzymać za niego kciuki.

Jeśli ktoś ostatnio pomyślał, że lider Komitetu Obrony Demokracji się skompromitował, z pewnością nie mógł się spodziewać, że to dopiero początek. Bo ostatnie oświadczenie Mateusza Kijowskiego pokazuje, że nie ma granic, których nie przekroczyłby polityk, jeśli nie chce zrzec się piastowanego stanowiska.

Sęk w tym, że działania lidera KOD nie tylko rujnują jego autorytet, którego trzeba przyznać po ostatnich wydarzeniach zostało już niewiele, ale kompromitują również komitet, któremu przewodził. Przeciwnicy KOD, a przede wszystkim działacze Prawa i Sprawiedliwości nie mogli sobie wymarzyć lepszego scenariusza.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej