– Dostrzegamy, że ustawa wpłynęła na rynek nieruchomości magazynowych i przemysłowych. Ograniczyła obrót ziemią rolną i zmniejszyła tym samym dostępność terenów pod inwestycje – mówi Wojciech Zoń, dyrektor działu powierzchni magazynowych i przemysłowych w Savills. – Obecnie wśród inwestorów, którzy zawczasu nie zabezpieczyli sobie banków ziemi, obserwujemy wzrost zainteresowania zakupem gruntów, które są objęte planami zagospodarowania przestrzennego. Deweloperzy mają świadomość, że chcąc budować na ziemi rolnej, muszą się liczyć z dużo dłuższym procesem inwestycyjnym, uwzględniającym zmianę charakteru danej działki. Z tego względu pojawia się popyt na działki, które do tej pory uznawane były za dużo mniej atrakcyjne. Przy wyborze terenu pod inwestycję magazynową wśród dotychczasowych kryteriów, takich jak dostęp do infrastruktury transportowej czy siły roboczej, coraz ważniejszy staje się status prawny danej parceli – zaznacza ekspert.
Jednak deweloperzy magazynowi, zainteresowani dużymi inwestycjami na skalę kilkunastu lub kilkudziesięciu hektarów, w pierwszej kolejności wciąż szukają dobrze skomunikowanych działek w pobliżu największych aglomeracji lub gruntów wewnątrzmiejskich, na których można postawić obiekt przemysłowo-magazynowy, a tych jest na rynku coraz mniej.
Ceny w górę
Konsekwencje zderzenia wzmożonego popytu z ograniczoną podażą są oczywiste.
– Obserwujemy wzrost cen działek objętych planami zagospodarowania przestrzennego, a to z kolei będzie miało odzwierciedlenie w wyższych czynszach za powierzchnie magazynowe i przemysłowe, które powstają na tych terenach – mówi Zoń.
– Możemy mówić o bardzo wyraźniej tendencji wzrostowej dla gruntów pod zabudowę mieszkaniową oraz stabilnym, aczkolwiek wysokim, zainteresowaniu nieruchomościami pod zabudowę biurową – mówi Puchalski. – Jeszcze pod koniec 2016 r. ceny ziemi pod zabudowę mieszkaniową w Warszawie i innych dużych miastach były w miarę stabilne z zauważalnym, ale rozsądnym wzrostem, głównie w najlepszych miejscach stolicy. Ostatnie miesiące pokazały, że ceny wzrosły o kilkadziesiąt procent w Warszawie, a Trójmiasto, Wrocław czy Kraków podążają za tym trendem – mówi Puchalski. JLL obserwuje wzmożony popyt ze strony także nowych na polskim rynku inwestorów: z Austrii, Czech, krajów Beneluksu, Niemiec czy Francji. – Warto jednak zauważyć, że wzrost cen gruntów nie odbija się na cenach mieszkań – mówi Puchalski. Dodaje, że tereny inwestycyjne przeznaczone pod biura i hotele stosunkowo szybko znajdują swoich nabywców w takich miastach jak Gdańsk, Kraków, Wrocław – i popyt na nie rośnie. Także Katowice, Łódź i Poznań trafiają pod lupę inwestorów.
Z kolei ekspert Colliers zaznacza, że dobrze przygotowane tereny inwestycyjne bez problemów technicznych i prawnych budzą największe zainteresowanie inwestorów w największych miastach Polski i osiągają ponadrynkowe wartości transakcyjne. – Tutaj dynamika decyzji o zakupie jest największa, a czas na przeprowadzenie danej transakcji skrócił się do minimum z obawy przed podkupieniem danego gruntu przez innego inwestora – mówi Domeracki. – Ceny na rynku gruntów można porównać do żeglarskiej flauty z nieznacznymi odchyleniami względem 2016 r. Zdarzają się pojedyncze sytuacje, gdy na rynek trafiają dobrze przygotowane grunty, powodując eskalację emocji nabywców i doprowadzając do wzrostu ceny od wartości wyjściowej o nawet 20 proc. Do niedawna takie perełki były domeną Warszawy, jednak w ostatnim czasie zaczęły pojawiać się także w Trójmieście, gdzie rynek transakcyjny uległ znacznemu przyśpieszeniu, czy we Wrocławiu. ©?