Trochę spatynowanych hoteli zostało jeszcze po komunie i mają problemy. Albo indywidualni inwestorzy wybudowali jeden obiekt i myśleli, że będą dobrze funkcjonować. Albo nie umieją zarządzać.
Jakie macie wyniki finansowe?
Średniorocznie mamy ponad 300 mln zł sprzedaży. Rośniemy ok. 20 proc. rocznie jako całość. Grupa jest na dużym plusie.
Jaka jest rentowność w przypadku hoteli?
Dyrektorzy mają założenie, żeby była 10-proc. stopa zwrotu.
W branży deweloperskiej, w której też działacie, marże są jeszcze wyższe. Mamy hossę.
Budujemy rocznie 800–1000 mieszkań, głównie w Warszawie, Piasecznie i Łodzi. Nie wszyscy deweloperzy będą jednak rośli. Dlatego mamy drugą nogę, hotelarską. Jest jeszcze trzecia, gastronomia, jedzenie na wagę. Tu jest w ogóle najlepsza stopa zwrotu. „Kuchnia za ścianą" w Warszawie ma 15 lokali.
Ma pan chyba jeszcze czwartą nogę. To hodowla danieli.
To działalność bardziej dla satysfakcji.
Największy problem branży deweloperskiej i hotelowej to brak pracowników. Jak sobie z tym radzicie?
Im większe problemy, tym lepiej się w nich poruszam. Bardzo się cieszę, że w końcu dotarliśmy do czasów, kiedy trzeba zadbać o pracownika. Pracownik musi być doceniany. On jest ważniejszy ode mnie w firmie. Co ja bym bez nich zrobił? Raz na parę tygodni przyjeżdżam do obiektu. Każdy szeregowy pracownik ma do mnie telefon.
Ale musi się pan posiłkować cudzoziemcami...
Oczywiście. Rząd powinien wykorzystać okazję i sprowadzić dodatkowo kilka milionów pracowników z Ukrainy, razem z rodzinami. To by nam rozkręciło gospodarkę.
Jak finansujecie inwestycje?
Kapitał jest mieszany. Mamy kredyty, bo banki dają je nam dosyć chętnie. Cukrownię Żnin chce finansować kilka banków. Mamy wyemitowane obligacje. Sprzedajemy hotele w systemie condo. Na każdy mamy zorganizowany kredyt. Jeżeli są klienci w systemie condo, to wyprzedajemy i spłacamy kredyt.
Co jest kluczowe w prowadzeniu hotelu? Pomysł? Lokalizacja? Pilnowanie kosztów?
Wszystkie elementy są ważne. Najważniejszy jest pomysł. Na każdy nowy hotel muszę mieć jakiś pomysł.
Gdzie Arche będzie za kilka lat?
Nie stawiamy sobie konkretnych celów. Oczywiście za kilka lat chcemy być największą polską siecią hotelową. Jak nie największą, to na pewno najbardziej oryginalną. Na koniec roku będziemy mieć ok. 2 tysięcy pokoi, ale w budowie i przygotowaniu jest kolejne 3 tysiące. Chcielibyśmy zarządzać pierwszym hotelem za wschodnią granicą: na Białorusi lub Ukrainie. „Kuchni za ścianą" powinno być co najmniej 100, a mieszkań chcemy budować ok. tysiąca rocznie. No i oczywiście firmą powinno już zarządzać następne pokolenie, bo ja jestem już w wieku emerytalnym.
CV
Władysław Grochowski, prezes grupy Arche, założył ją w 1991 roku. Wcześniej studiował na Wydziale Operatorskim łódzkiej Filmówki, prowadził gospodarstwo ogrodnicze i przez dwie kadencje był wójtem gminy Trzebieszów w woj. lubelskim. „Rzeczpospolita" nagrodziła Arche Indeksem Patriotyzmu Polskiego Biznesu.