Sąd Apelacyjny w Szczecinie zasądził na rzecz spółki prowadzącej centrum handlowe przeszło 82 tys. zł. Był to zaległy czynsz za wynajem powierzchni pod dwie cukiernie. Zaległości ma uregulować Iwona S. (dane zmienione). Ta jednak od początku nie chciała tego robić. Twierdziła, że nie podpisywała żadnej umowy z tą spółką, więc nie ma żadnych długów czynszowych.
Najpierw spółka wystąpiła o wydanie nakazu zapłaty, a sąd to zrobił. Wówczas Iwona S. złożyła sprzeciw do sądu okręgowego. Tym razem sąd przyznał jej rację. Wcześniej ustalił, że prowadzi ona sieć stoisk cukierniczych w różnych galeriach handlowych. W prowadzeniu działalności gospodarczej pomagał jej mąż Nigdy jednak nie udzielała mężowi ani nikomu innemu pełnomocnictwa do zawarcia umów dotyczących spornych dwóch lokali. Sąd ustalił, że to mąż Iwony S. zawarł umowy najmu cukierni. To jego widzieli pracownicy marketingu galerii, to on negocjował zawarcie umowy, a następnie prowadził cukiernie.
Z tych powodów, w ocenie sądu okręgowego, między spółką a Iwoną S. nigdy nie doszło do skutecznego zawarcia umowy najmu. Tego rodzaju umowa ma charakter wzajemny – by doszło do jej zawarcia, wszystkie istotne jej elementy muszą być ustalone przez obie strony. W tym wypadku tak nie było. Iwona S. nie brała udziału w negocjacjach przed zawarciem umowy, w żaden sposób nie uczestniczyła w czynnościach związanych z wykonywaniem umowy.
Sąd okręgowy przyznał, że wprawdzie żaden przepis kodeksu cywilnego nie nakazuje ujawniania faktu działania w cudzym imieniu, ale powszechnie akceptuje się obowiązywanie zasady jawności przedstawicielstwa, co oznacza, że powinno się pełnomocnictwo przedstawić. Natomiast spółka powinna ustalić, czy rzeczywiście ma do czynienia z osobą posiadającą pełnomocnictwo. Jeżeli tego nie zrobiła, musi liczyć się z negatywnymi skutkami prawnymi.
Spółka nie poddała się i złożyła apelację. Jej zdaniem sąd okręgowy źle ocenił materiał dowodowy. Iwona S. prowadziła bowiem swoją działalność w ten sposób, że praktycznie nie bywała w swoich punktach handlowych rozrzuconych po całym mieście. Wyręczali ją w tym jej pracownik i mąż. Poza tym spółka dysponuje pismem, z którego wynika, że Iwona S. zna i akceptuje umowy najmu.