Bardziej ten polityczny, między VIP-ami. Bo takiego nagromadzenia przywódców (z których część to celebryci) świat nigdy jeszcze nie widział. Emocje budziły rozmowy dwustronne Baracka Obamy i Władimira Putina czy Obamy i Xi, w niewielkim stopniu poświęcone zmianom klimatycznym i ograniczaniu emisji CO2.
Wśród setek spotkań uwiecznionych na tysiącach zdjęć dla nas ważne było to Donalda Tuska z Beatą Szydło. Głównie dlatego, że w ogóle do niego doszło.
Na pierwszy rzut oka wyglądało, że odbyło się w dobrym europejskim klimacie. Jeśli się jednak głębiej zastanowić, to nie powinno tak być wyłącznie na pierwszy rzut oka. W najważniejszych sprawach międzynarodowych partie, z których wywodzą się Tusk i Szydło, różni tylko retoryka. Jeżeli odrzucić słowa z wieców, wywiadów i konferencji prasowych, to stanowiska PO, gdy rządziła, i obecnie rządzącego PiS są podobne. W sprawie omawianych obecnie w Paryżu zmian klimatycznych i jednej, i drugiej partii chodziło przede wszystkim o to, by nie padła polska energetyka oparta na węglu i nie powstała wielotysięczna armia bezrobotnych.
W sprawie imigracji, omawianej dzień wcześniej w Brukseli, obu ugrupowaniom przede wszystkim zależało na tym, by nie narzucono nam stałych kwot uchodźców.
Niewielkie różnice były i są w sprawach wschodnich i bezpieczeństwa (utrzymanie zachodnich sankcji wobec Rosji czy obecność na polskiej ziemi żołnierzy naszych sojuszników z NATO).