W sprawie rządowego projektu ustawy o służbie zagranicznej Waszczykowski napisał pismo do szefa Klubu PiS Ryszarda Terleckiego, w którym sprzeciwia się wniesionym do niego poprawkom. Dlaczego do szefa klubu? Dlatego, że są to poprawki Klubu PiS.

Zdaniem ministra planowane utworzenie Rady Służby Zagranicznej, która miałaby decydować o wszystkich najważniejszych nominacjach w służbie zagranicznej, jest sprzeczne z konstytucją. Tym bardziej że ma ona mieć dostęp do dokumentów personalnych wszystkich polskich dyplomatów. Pozbawiłoby to MSZ podmiotowości, zostawiając decyzje kadrowe organowi zewnętrznemu. Podobnie niezrozumiały dla ministra jest pomysł delegowania do resortu sędziów i tworzenia w placówkach dyplomatycznych wydziałów i zespołów podległych ministrowi sprawiedliwości. „Wprowadzenie poprawek spowoduje ryzyko naruszenia kompetencji władzy wykonawczej" – denerwuje się szef dyplomacji.

Argumenty ministra to pięć stron pisanych z niewielkim odstępem i niewieloma akapitami. W języku urzędowo-dyplomatycznym są ostrą polemiką z pomysłami kolegów-posłów z własnej partii. Pomysłami, które nie były przecież zgłaszane indywidualnie, na „partyzanta", tylko oficjalnie, jako stanowisko klubu.

Posłowie nie rozpatrzyli w czwartek pozytywnie ani jednej uwagi swojego ministra. Pojawiają się w związku z tym dwa pytania: Jak minister może w tej sytuacji dalej pełnić rolę „filara dyplomacji"? I jakie oparcie ma we własnym zapleczu pani premier Szydło, skoro rodzimy klub zajmuje się podpiłowywaniem jej filarów?