Istotą tego, czego dopuściła się pani poseł, jest użycie tragicznej śmierci zaszczutego przez rówieśników chłopca do usprawiedliwienia szerzonej przez siebie ideologii. Ideologii, zgodnie z którą homoseksualizm to choroba, jaką trzeba przymusowo leczyć, zgodnie z którą „lewaccy ideolodzy patologii obyczajowych odwracają kota ogonem i fałszywie, bezczelnie lamentują nad »morderczą nietolerancją« rówieśników".

Nie mam ochoty zastanawiać się, jakie doświadczenia życiowe przywiodły panią poseł do poglądów, które wygłasza. Wiem jednak, że jest reprezentantką partii, która ma większość w parlamencie, i gościem chętnie zapraszanym do mediów ojca Rydzyka. Przypominam też sobie kolegów i koleżanki z mediów, którzy w nadziei na ciekawą setkę biegają po korytarzu za panią poseł, uzbrojeni w mikrofony i kamery.

I myślę, że pora to zakończyć. Używanie śmierci do celów politycznych nie mieści się w standardach. Żadnych. Może ojciec Rydzyk wejrzy w swoje katolickie sumienie. Może zrobi to prezes Jarosław Kaczyński. Bo gołym okiem codziennie na polskich ulicach widać, że ta choroba jest zaraźliwa. I że umierają od niej niewinni, tacy jak Kacper.