Zadecyduje nie tylko o tym, jaki kształt będą miały ustawy o SN i KRS, ale tak naprawdę o dalszym kształcie swej kadencji oraz – nie bójmy się patosu – o losach Polski.

Niemal nikt nie neguje potrzeby zamian w wymiarze sprawiedliwości. Cieszące się wielką niezależnością sądownictwo było jednym z najsłabszych ogniw polskiej transformacji. Ale to właśnie sposób jego reformy budzi największe emocje. W rozmowie z „Sieciami" Jarosław Kaczyński stawia Dudzie ultimatum, mówiąc w okładkowym wywiadzie: „Musimy wiedzieć, czy prezydent jest z nami". Wojowniczo nastawieni prawicowcy również namawiają Dudę do tego, by zastosował radykalne rozwiązania, podobne do tych, które dwa miesiące temu zawetował. Twierdzą, że tylko przyjęcie rewolucyjnego kursu zmieni oblicze III RP.

To jednak zdradzieckie rady, stawka gry jest bowiem ogromnie wysoka. Podejmując decyzję, Duda musi myśleć nie o tym, by przypodobać się Kaczyńskiemu czy umiarkowanym wyborcom. Jedynym kryterium powinno być dobro Polski i zgodność reform z konstytucją. PiS dostał od Polaków mandat do reformowania państwa, ale nie do wprowadzania tylnymi drzwiami zmiany konstytucyjnego ustroju. Duda musi myśleć również o cywilizacyjnych konsekwencjach – czy zaproponowana reforma będzie zgodna ze standardami państw zachodnich, czy też wykluczy Polskę z grona państw demokratycznych, w których wymiar sprawiedliwości nie działa pod dyktando polityków.

To bardzo ważne, szczególnie jeśli przypomnimy sprawę prof. Michała Królikowskiego. Można odnieść bowiem wrażenie, że prokuratura usiłowała wkręcić prezydenckiego doradcę w aferę paliwową. Sprawa ta powinna zostać drobiazgowo wyjaśniona, byśmy wiedzieli, czy nie wróciły czasy, w których politykę uprawia się za pomocą prokuratorskich śledztw.