Timmermans dostrzegł wreszcie, że w Polsce jest nowa siła, która może powstrzymać pożegnanie z trójpodziałem władzy – prezydent Andrzej Duda. Nikt inny nie zahamuje samoizolacji Polski. PiS będzie rządził co najmniej do końca 2019 r., a już na przełomie lat 2017 i 2018 Niemcy i Francja zaproponują nową koncepcję wspólnoty. Później proces izolacji trudno będzie odwrócić.

Timmermans dwa dni po prezydenckim wecie zachowywał się, jakby nic się nie stało. Teraz – miejmy nadzieję, że nie tylko na chwilę – oderwał się od wspierania polskiej skrajnej opozycji, której rozumienie kompromisu charakteryzował plakat z demonstracji pod Pałacem Prezydenckim: „Wetuj, k..., wszystko".

Nikt mnie nie musi przekonywać, że polski rząd do kompromisu z Brukselą nie zmierza. Niemal codziennie słyszymy wypowiedzi polityków PiS, czasem i ministrów, które dowodzą, że chcą pokazać elektoratowi, jak bardzo nie podoba im się ta Unia z jej imigrantami, dyrektywami czy zakazem kary śmierci. Czyli, jak się można domyślać, najlepiej ją opuścić.

Jednak nie bardzo wiem, jak komisarz Timmermans chce przekonać Polaków, by nie ulegli tej antyunijnej retoryce. Żeby nie stwierdzili, że mają dość tego ciągłego brzęczenia, iż nie dorośli do Europy i wybrali nie tych, na których zasługują.

Wygląda to tak, jakby Polska była oskarżona o największą w historii Unii zbrodnię, bo żadnego państwa członkowskiego nie spotkała kara taka, jaką szykuje dla nas Komisja Europejska. Zarówno karani, jak i widzowie w innych krajach powinni czuć wagę przestępstwa dla wspólnoty. W większości nie poczują, jeżeli argumenty będą takie jak ten najbardziej znany – o nierówności płci. To, że pani sędzia ma przechodzić na emeryturę wcześniej niż pan sędzia, nie wygląda przecież na zagrożenie praworządności.