Sytuacja z przedostatniej minuty meczu Śląska z Cracovią we Wrocławiu jest najbardziej komentowanym wydarzeniem ósmej kolejki rozgrywek. Na linii pola karnego zderzyli się: obrońca Cracovii Sylwester Lusiusz i pomocnik Śląska Michał Chrapek. Właściwie nawet trudno powiedzieć, że się zderzyli. W walce o piłkę doświadczony 25-letni Chrapek się przewrócił, a debiutujący w ekstraklasie 17-letni Lusiusz stanął zdziwiony, że sędzia przerwał grę.
Sędzią był Szymon Marciniak, najlepszy w Polsce i należący do czołówki europejskiej. Miał wątpliwości, więc postanowił skorzystać z systemu VAR. Pod tym względem też jest przygotowany najlepiej w Polsce, bo jako sędzia grupy Elite, podczas szkoleń UEFA zapoznał się z nim jako pierwszy.
Na podstawie zapisu filmowego Marciniak uznał, że Lusiusz dopuścił się faulu i Śląskowi należy się rzut karny. Robert Pich go wykorzystał, wrocławianie odnieśli drugie zwycięstwo w sezonie. Nie wiem czy analizując sytuację na filmie sędzia korzystał z zapisu innych kamer niż te, które pokazują mecz w Canal+. Bo gdyby opierać się na tym, co widzieliśmy w powtórkach Lusiusz Chrapka nawet nie dotknął. Szymon Marciniak na pewno więcej wie, więcej widział, ma większe doświadczenie, co jednak nie chroni go przed błędnymi decyzjami. Ta sytuacja sprawiła, że system VAR, który miał stanowić lekarstwo na niezamierzone błędy arbitrów przestanie być sądem najwyższym. Maszyna zapisuje, ale interpretacja wciąż należy do człowieka.
Na pomeczowej konferencji Michał Probierz trzymał fason, ale napomknął, że dostał dwadzieścia sms-ów z informacją, że karnego nie było. Wcale się nie dziwię. A ile sms-ów dostał przed tygodniem, kiedy inny sędzia, w ostatnich pięciu minutach przyznał dwa karne „z kapelusza" Cracovii, pozbawiając pewnego zwycięstwa Górnika Zabrze?
- Nie ma się co rozczulać. Piłka nożna uczy pokory. - powiedział Probierz na konferencji.