Szef związku ma jeszcze jeden powód do radości. W tym samym czasie, gdy w Gdańsku razem z prezydentem, byłymi szefami Solidarności i ekspertami będzie dyskutował o zmianach w najważniejszej z ustaw, w Częstochowie, w Bibliotece Jasnogórskiej, spotkają się biskupi diecezjalni. W programie ich obrad znalazł się już po raz kolejny zgłoszony przez Solidarność obywatelski projekt ustawy w sprawie ograniczenia handlu w niedzielę. Z Jasnej Góry ponownie popłynie zapewne do rządzących apel o przyjęcie tego projektu. To naprawdę będzie dzień Dudy.

Pomysłem referendum w sprawie zmian w konstytucji Andrzej Duda zaskoczył wszystkich od prawa do lewa. Jego propozycja wywołała konsternację w obozie PiS i politycy macierzystej partii prezydenta błyskawicznie zaczęli się od niego i jego pomysłu dystansować. Przez cztery miesiące prezydent nie dostał od nich w kwestii referendum żadnego wsparcia. A teraz po zawetowaniu ważnych dla PiS ustaw jest jeszcze gorzej. O udziale partii w organizowaniu dyskusji o konstytucji Andrzej Duda może zapomnieć. Wszystko musi zrobić własnymi siłami lub skorzystać z pomocy innych organizacji. W sytuacji gdy prezydent nie zamierza – o czym mówi w tym wydaniu „Rzeczpospolitej" minister Paweł Mucha – budować własnego obozu politycznego, idealnym partnerem wydaje się dla niego Solidarność.

Dla obu stron jest to szansa. Dla Andrzeja Dudy – na polityczną ofensywę i nowy początek prezydentury. Dla związku – na to, by znów odcisnąć piętno na krajowej polityce. Jak wtedy, gdy w 1989 r. Komitet Obywatelski Solidarność wygrał wybory. I jak w 1997 r., gdy pod sztandarami Akcji Wyborczej Solidarność skupił rozproszoną prawicę i sięgnął po władzę.