„Wszystkim »zdradzieckim mordom« dziękuję! Wolna Polska!" – napisał dość entuzjastycznie na Twitterze Grzegorz Schetyna po ogłoszeniu decyzji prezydenta. Władysław Kosiniak-Kamysz oświadczył, że „zwyciężył rozum i gotowość do współpracy". Paweł Kukiz podziękował „młodym" (którym wcześniej się naraził, komentując, że „drą mordy na protestach"). Kamila Gasiuk-Pihowicz stwierdziła, że decyzja prezydenta to „krok w dobrą stronę". Ale Ryszard Petru przestrzegał przed możliwością zwołania Sejmu z zaskoczenia i obalenia weta głosami PiS i Kukiz'15 przy niskiej frekwencji posłów. Internet reagował żywiołowo.

Organizatorzy protestów zwoływali się na poniedziałkowy wieczór hasłem „Nie kokietuj tylko wetuj" odnoszącym się do trzeciej ustawy (o ustroju sądów powszechnych), którą prezydent zamierza podpisać. Nie brakowało nowych haseł zagrzewających do protestów: „Nie wierzcie PiS.org", „Idziemy po trzecie weto! Nie przestaniemy spacerować!", „Nie gasimy świeczek" albo przeciwnie: „Zamiast świeczek przynosimy białe i czerwone róże". Z drugiej strony politycznej sceny nie brakowało głosów rozczarowania decyzją głowy państwa: „Obrońcy układów i znajomości w środowisku prawniczym łączcie się!", „Cieszą się wszyscy: Giertych, Miller, TVN... Tylko elektorat PiS, raptem 40 proc. głosujących, milczy w zadumie".

Czy polityczny wybór, którego dokonał prezydent, wetując flagowe projekty PiS, wytrąci broń z ręki opozycji? Czy potencjał budowany przez ludzi protestujących w manifestacjach „no logo" zmarnuje się? Wbrew pozorom to dwie odrębne kwestie. Opozycja partyjna jest bowiem tak samo pozbawiona wpływu na sytuację, jak była przed kryzysem sądowym i tak jak wcześniej, nowych pomysłów na konkurowanie z PiS nie ma. Ją więc oświadczenie Andrzeja Dudy uderzy mocno. Przekaz mówiący o „trzeciej niebezpiecznej ustawie" jest znacznie słabszy niż „3 x weto". Co innego z oddolnymi protestami. Świadomy tłum obywateli może przecież rozsmakować się we wpływaniu na rzeczywistość polityczną. To, że jutro, pojutrze rozejdzie się do domów, albo nawet wyjedzie na działki, nie zlikwiduje poczucia sprawczości, którą być może obywatele będą chcieli wykorzystać w innych sytuacjach. Być może nawet właśnie teraz dokonuje się wejście do gry prawdziwego suwerena, który w roku 1989 zrejterował z politycznej sceny, by zająć się własnymi sprawami i oddał wszystko politykom.