Pytanie jednak, czy PiS swoje poparcie zawdzięcza rzeczywiście temu, co Zbigniew Ziobro robi z sądami. Wszystkie wskaźniki dotyczące działalności sądów w Polsce pokazują bowiem, że sytuacja przeciętnego Kowalskiego się pogarsza, zamiast polepszać – przede wszystkim średni czas postępowania trwa coraz dłużej. Zwiększenie wpływu polityków na sądownictwo nie przełożyło się na jego skuteczność.
Wątpliwy jest też argument dotyczący realizacji obietnic wyborczych, ba, niektóre przyjmowane przez PiS rozwiązania są sprzeczne z tym, co zapisano w programie tej partii. Składano np. obietnicę podwyższenia wieku wejścia do zawodu sędziego po to, by sprawy innych ludzi rozstrzygali ludzie bardziej dojrzali. PiS zaś, chcąc przeprowadzić kadrową czystkę, obniżył wiek emerytalny sędziów sądów powszechnych i SN. W programie też nie było słowa o tym, co PiS zrobił z TK czy SN, z wyjątkiem – słusznego skądinąd pomysłu – zwiększenia odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Powoływanie się na wolę suwerena jest tu więc dość gołosłowne.