Niemal wszystko, co powiedział prezydent USA, było miłe dla ucha partii rządzącej, ale też szerzej – dla polskiej prawicy. Odwoływanie się do wartości, do patriotyzmu, walki o wolność i niepodległość czy wiary w Boga świadczyło o tym, że Trump wiedział, jakie są klucze do serc polskiego konserwatywnego społeczeństwa. Zresztą bogate w przykłady z historii Polski przemówienie, stawianie Polaków za wzór dla całego świata, dziękowanie za wysiłek w walce o wolność, za rozwój, ale też wierność tradycji, przypominanie słów „My chcemy Boga" – to wszystko miało jeden cel: trafić w czułe punkty polskiej dumy narodowej.

Ale też w sferze międzynarodowej nasze władze mogą dziś mówić o sukcesie. Trump przypomniał o obowiązkach wynikających z art. 5 traktatu waszyngtońskiego, o czym nie mówił nawet podczas szczytu NATO. Wezwał Rosję do zaprzestania agresji na Ukrainie, jak również podkreślił prawo każdego z państw do prowadzenia własnej polityki imigracyjnej, co daje obozowi rządzącemu wsparcie w budowie swej pozycji czy choćby w sporach z Brukselą. Dlatego też prezydent Andrzej Duda, jak i całe PiS dostali od Trumpa spory prezent. Przyznał to nawet Donald Tusk, którego trudno podejrzewać o życzliwość wobec obozu dobrej zmiany. I bez względu na to, czy za wystąpieniem Trumpa pójdą w przyszłości czyny, czy też skończy się wyłącznie na słowach, PiS będzie mogło przez długi czas politycznie dyskontować wizytę amerykańskiego przywódcy.

Choć trzeba przyznać, że w czwartek nie zabrakło niezręczności. Podczas konferencji prasowej Andrzej Duda i Donald Trump skarżyli się na nieprzychylne sobie media. Lepiej, by przyjaźń z USA opierała się na podziwianych przez innych wartościach aniżeli na obsesji na punkcie nieżyczliwych mediów. Innym zgrzytem było chwilami zachowanie publiczności. PiS zapewniło Donaldowi Trumpowi wspaniałe przyjęcie. Jednak publiczność, przenosząc codzienne spory polityczne na przemówienie amerykańskiego przywódcy, zaczęła buczeć, gdy wspomniał on zasługi Lecha Wałęsy w obalaniu komunizmu, co zdecydowanie zaskoczyło Trumpa. Również okrzyki „Platforma złodzieje" nie bardzo pasowały do tego wydarzenia. PiS powinno się więc zastanowić, jakie emocje sieje w społeczeństwie i jakie żniwo mu przyjdzie kiedyś z tego zebrać.