Nie uratuje nas polityczny kompromis, ponieważ sędziowie Trybunału zajmują się tylko oceną, czy zostało złamane prawo. Na etapie negocjacji z Brukselą istniała szansa na polityczne porozumienie w sprawie innej procedury – kontroli praworządności. Procedura o naruszenie prawa wyklucza taką możliwość.

To oznacza, że wąziutka furtka do kompromisu z Komisją Europejską właśnie się zatrzasnęła. Rząd PiS robi dobrą minę do złej gry. Szef MSZ obwieścił, że Polska ma w sporze z Komisją rację, ponieważ to do kompetencji krajów członkowskich należy reformowanie swojego wymiaru sprawiedliwości. Sęk w tym, że wprowadzając ustawy o TK, KRS czy sądach powszechnych, PiS powtarzał to samo, jednak wiosną postanowił kilka z zaleceń Komisji Europejskiej przyjąć i się cofnąć. Podobnie było w sprawie ustawy o IPN, o której konieczności najpierw przekonywali wszyscy politycy PiS, aby kilka dni temu, otrąbiając to jako sukces, się z niej wycofać.

Wykonując odwrót w obu tych sprawach, PiS z jednej strony postąpił racjonalnie, ale z drugiej dał sygnał swej słabości i być może zachęcił Brukselę do jeszcze ostrzejszego stawiania sprawy Sądu Najwyższego.