Udało się wykorzystać pierwsze nieporozumienia prezydenta USA z przywódcami zachodnich państw Unii i przedstawić wizję, wedle której Trump będzie w Polsce naprawdę godnie przyjęty. Podobno w ofercie jest nawet gorące powitanie przez warszawiaków. Najwyraźniej sprawa została odczytana jako sukces na najwyższych szczeblach władzy w Polsce, bo przez kilka dni trwały zawody medialne, kto ma prawo przypisać sobie realizację pierwszej od dawna dyplomatycznej układanki zakończonej powodzeniem (swoją drogą naprawdę interesujące, kto ruszył głową i przekonał do tego pomysłu Biały Dom).

O sukcesie może też mówić dyplomacja ukraińska. Spotkanie prezydentów Trumpa i Poroszenki już się odbyło. Po części jest to też „sukces" ambasadora Rosji w USA Siergieja Kisliaka, który doprowadził do tego, że administracja amerykańska ogląda teraz pod światło każdy projekt spotkania z Rosjanami, żeby uniknąć posądzeń o sprzyjanie Kremlowi. Ukraińscy dyplomaci doskonale wykorzystali sytuację. Jest to zarówno wewnętrznie, jak i w skali geopolitycznej ważny sygnał w oczywisty dotyczący sytuacji w Donbasie. Prezydent Poroszenko wzorowo rozegrał sprawę, dodając do wyrazów życzliwości wobec gospodarza życzliwe porównania do Ronalda Reagana na antenie Fox News.

Tym bardziej bez sensu są polskie korowody wokół zaproszenia Ukrainy na warszawskie spotkanie państw Trójmorza. Nie wiadomo, czy ten, mający być nowym Międzymorzem, projekt się uda. Okazja do rozmowy z prezydentem USA jest pierwszym powodem, dla którego przywódcy z regionu przyjeżdżają do Warszawy. Jasne jest też, że kilka państw, w tym Czechy, zachowuje daleko idący sceptycyzm wobec trójmorskich aspiracji Warszawy. Może jednak warto przemyśleć sprawę jeszcze raz i zaprosić tych, którzy chociaż trochę czują się Międzymorzanami. Koncepcja budowy w Europie Środkowej porozumienia wokół konkretnych projektów (tak jak widział ją Lech Kaczyński) jest lepsza niż trzymanie się prostych schematów.

Poroszenko w Waszyngtonie gra Kremlowi na nerwach >A8

Ukraina z USA przeciwko Nord Stream 2 >B7