Z jednej strony sondaże pokazują, że jesteśmy jednym z najbardziej euroeuntuzjastycznie nastawionych narodów, z drugiej – zgodnie z wolą wyborców mamy eurosceptyczny (lub, jak mawiają politycy PiS, eurorealistyczny) rząd. Paradoksalny jest również wynik najnowszego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej". Okazuje się, że najbardziej antyeuropejskie postawy występują wśród tych Polaków, którym Unia stworzyła najwięcej możliwości – wśród młodych. Zwolennikami przywrócenia kontroli na granicach jest aż 80 proc. Polaków w wieku od 18 do 24 lat. Sprzeciw wobec – postulowanego przez UE – przyjmowania uchodźców też jest najsilniejszy wśród najmłodszych ankietowanych. Aż 84 proc. badanych między 25. a 34. rokiem życia jest przeciwko temu rozwiązaniu.

Dlaczego pokolenie, które najlepiej zna Europę, ma tak chłodny stosunek do integracji europejskiej? Być może w przeciwieństwie do pokoleń, które pamiętają PRL lub wchodziły w dorosłość tuż po transformacji, młodzi Polacy nie patrzą na Unię w kontekście odniesień historycznych. Nie traktują Wspólnoty jako epokowej szansy dla Polski, jako wyboru cywilizacyjnego. Dla nich nasza obecność w UE to coś na tyle oczywistego, że stawiają pytania, które starszym mogą się wydawać absurdalne. Na przykład o rachunek zysków i strat z członkostwa w UE. Ich rodzice pamiętają, jak zmieniła się Polska dzięki integracji z Europą, oni dziwią się, dlaczego nasz kraj wciąż odstaje od Zachodu.

Ale warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną liczbę – 88 proc. Tylu jest zwolenników pozostania naszego kraju w UE. A to sygnał dla PiS, jak daleko może się posunąć w swej grze z Unią. Antyeuropejska retoryka może co prawda przynosić doraźne korzyści polityczne, ale ma swoje granice. Gdyby bowiem zrealizował się czarny scenariusz, np. ograniczenie praw polskiego członkostwa w UE, lub gdyby doszło do izolacji Polski w Europie, Polakom mogłoby się to nie spodobać.