Pierwsze sto dni premiera Mateusza Morawieckiego jest tego najlepszym przykładem. Partia rządząca tłumaczyła się w tym czasie z głosowania nad ustawą dotyczącą pamięci o Holokauście. Potem uczciła pamięć Żołnierzy Wyklętych, degradowała generałów, którzy wprowadzili stan wojenny, i prześwietlała wszystkie aspekty Marca '68. Sam premier ochoczo dyskutował o losach Żydów i Polaków podczas wojny, o zrywie wolnościowym, jakim był Marzec, itp. itd. Nawet uzasadniając reformy sądowe, zawsze odwołuje się do czasów komunizmu.

To prawda, historia jest niezwykle ważna dla budowania wspólnoty. Ale patrzenie wstecz nie może zastąpić myślenia o przyszłości. Tymczasem dla PiS to przeszłość jest głównym źródłem legitymizacji, stąd nieustanne dyskusje o odbieraniu generalskich wężyków członkom WRON, emerytur funkcjonariuszom SB, stąd nieustanny spór o Solidarność...

Wiem, że Mateusz Morawiecki jest historykiem. Historyczne gawędziarstwo jest niezwykle pożądaną cechą u wujcia na rodzinnej imprezie lub u przewodnika podczas zwiedzania dworków czy starych kościołów. Pytanie, czy to zadanie dla szefa rządu. Zajmując się przeszłością, premier Morawiecki po prostu marnuje swoje szanse. Stanowisko szefa rządu zdobył nie dlatego, że ma dryg do anegdotek, ale dlatego, że miał opinię niezwykle sprawnego technokraty, dobrze rozumiejącego współczesny świat. A dziś, chcąc nie chcąc, utrwala swój wizerunek zanurzonego w przeszłości gawędziarza.

W exposé obiecywał, cytując Piłsudskiego, „romantyzm celów i pozytywizm środków". Od stu dni obserwujemy jednak jedynie romantyczne budowanie narodowego i historycznego mitu. Na kwestie pragmatyczne, o pozytywistycznych już nawet nie wspominając, premier nie ma już czasu.

Ale to nie oznacza, że Mateusz Morawiecki ma się teraz zająć wyłącznie własnym wizerunkiem. Zmiany w Kancelarii Premiera mogą świadczyć o tym, że ktoś w otoczeniu szefa rządu uznał, że wystarczy zmienić piarowców i wszystko samo się świetnie ułoży. Tak nie będzie. Owszem, Morawiecki musi lepiej się komunikować, ale PR nie zastąpi realnej polityki. Premier, jeśli chce odzyskać polityczną inicjatywę, musi wyjść z własną agendą tematów. Pokazać, że jest sprawnym i skutecznym politykiem, który osiąga realne cele, a nie tylko zabawia słuchaczy podczas przyjęć.