Owszem, pomysł, by na forum Sejmu odciąć kupony od brukselskiej kompromitacji PiS, nie jest na pozór zły. Parlamentarna arytmetyka jest jednak bezwzględna, wniosek na pewno przepadnie. Debata (o którą przecież chodzi) przy dzisiejszej polaryzacji elektoratów zapewne także nie wpłynie znacząco na jakieś ruchy w sondażach. A bilans zysków i strat dla „technicznego" kandydata może być tragiczny. Schetyna ma się za poważnego polityka, lidera opozycji i wizja tysięcy prześmiewczych memów w internecie musi go przerażać. Zamiast więc wizerunkowych punktów może sobie w ten sposób zafundować autokompromitację.

Czy to szachowy mat? Ścieżki są dwie. Pierwsza to próba zademonstrowania jedności opozycji i znalezienie kompromisowego kandydata. Wymagałoby to jednak porozumienia się z Petru i Kukizem, co mentalnie może być dla Schetyny trudne. Druga to demonstracja własnej siły, a więc tak perfekcyjne przeprowadzenie debaty, by zamknąć usta krytykom i wywołać chóralne: wow!!! Trzeciej drogi nie ma, bo wyciągnięcie jakiejś przypadkowej kandydatury zamknie błyskotliwy pomysł Platformy na przysłowiowym ekranie tabletu.