Prawo łaski – jak pamiętamy – dotyczyło prawomocnie skazanych. „Abolicja indywidualna”, którą opisuje wczorajszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, ma być prawem szerszym, zezwalającym głowie państwa na uwolnienie sprawcy (lub nie sprawcy) w każdej fazie postępowania. Nie musi być więc sądu, można osądzonego w pierwszej instancji zwolnić z odpowiedzialności karnej w trakcie postępowania przed drugą instancją. Można przed wyrokiem wydanym przez pierwszą. Logika formalna podpowiada, że zawsze, czyli konsekwentnie w każdej fazie postępowania. Ale właściwie od kiedy? Kiedy się zaczyna postępowanie, do którego prezydent może zastosować „abolicję indywidualną”?

Na studiach prawniczych można się dowiedzieć, że pierwszą fazą postępowania karnego jest postępowanie przygotowawcze, uruchamiane przez prokuratora (pod nadzorem sądu). Skoro zatem prawo przysługuje prezydentowi w każdej fazie postępowania, to logicznie już od samego początku postępowania przygotowawczego, a więc już sekundy po zajęciu się przez prokuratora sprawą. Chwileczkę. A czyż policja nie stosuje skodyfikowanego postępowania już od pierwszych swoich czynności? Oczywiście też. Dlaczego więc prawo prezydenta miałoby nie dotyczyć postępowań policyjnych? Nie ma żadnego argumentu przeciw.

Czytaj także: Łaska prezydencka równa boskiej

A więc prawo prezydenta daje mu możliwość ingerencji przy pierwszych czynnościach organów ścigania, w takiej na przykład sytuacji, gdy złodziej schwytany jest na gorącym uczynku. Wystarczy telefon adwokata (lub taty) złodzieja do kogoś z prezydenckiego kręgu, by schwytany in flagranti został uwolniony w trybie natychmiastowym (po przedstawieniu stosownego pisma z sygnaturą głowy państwa). Redukcja do absurdu? Czyżby? Właśnie tak działają dyktatury. Tak działali dawni satrapowie. Skoro mieli prawo, to z niego korzystali, tryb się nie liczył.

Ktoś powie: państwo prawa, majestat prezydenta uchroni nas przed patologiami. Państwo prawa właśnie rozmontowujemy, o majestacie wolę pomilczeć. Ale nawet jeśli Andrzej Duda ma jeszcze odrobinę przyzwoitości, to skąd wiadomo, że jego następca będzie ją miał w ogóle?