Liderka Strajku Kobiet Marta Lempart pisze na Facebooku: „Ja też mam propozycję dla opozycji: przestańcie skakać po nas, obywatelkach i obywatelach, po opozycji ulicznej. Przestańcie nas pouczać. Przestańcie nas obrażać. Przestańcie udawać, że jesteście nami, że wiecie co myślimy, co czujemy i dlaczego działamy tak, jak działamy. Przestańcie syczeć na nas jak na niezdyscyplinowane dzieci na wycieczce szkolnej. Przestańcie mówić nam, co mamy myśleć, co mamy czuć, co mamy robić. Przestańcie mówić nam, co "musimy".”

Ok. Szczerze i pewnie prawdziwie, zwłaszcza, że wypowiedziane polemicznie wobec Bartka Sienkiewicza, który apelował w Tok FM (też słusznie), by nie „skakać po opozycji”.

Jednak wracając do Marty Lempart i traktując z powagą jej słowa, zapytam jednak „co musimy?”. A właściwie, co musi Strajk Kobiet, by przestał być wyłącznie poruszającym i pełnym pasji happeningiem. Bo tak się składa, że mamy rok wyborczy, a po nim kolejne lata wyborcze. W tym roku wybory samorządowe, które w moim najgłębszym przekonaniu nie będą konfrontacją partii politycznych, a autokratyzującej władzy ze społeczeństwem obywatelskim i będzie to konfrontacja o model polskiej demokracji.

Co musi zrobić opozycja pozaparlamentarna i co już zrobiła? Jak mocno przygotowana jest do wyborów? Jak bardzo się zaangażowała w pracę nad listami? Czy ma kandydatów na prezydentów i burmistrzów? Jak zamierza bronić wolności i praw? Czy może zamierza tylko dymić? Proszę o odpowiedź na to fundamentalne pytanie.