Aby się o tym przekonać wystarczy poczytać komentarze sympatyków PiS, jakie pojawiają się w sieci. Wezwania prezydenta do rozglądania się za nową pracą, bo „drugiej kadencji już nie będzie” należą do najcieplejszych słów, na jakie głowa państwa może liczyć ze strony tych, którzy uważali iż Antoni Macierewicz był najlepszym co spotkało polskie wojsko co najmniej od czasów Józefa Piłsudskiego, jeśli nie od wiktorii wiedeńskiej Jana III Sobieskiego. Jarosław Kaczyński? „Fakt, że Jarosław Kaczyński nie był w Pałacu Namiestnikowskim, świadczy o tym ‘porozumieniu’!” – pisze jeden z oburzonych odwołaniem szefa MON. Oskarżenia o to, że Pałac Prezydencki został opanowany przez agenturę WSI, a także rosyjsko-niemieckich agentów wpływu pojawiają się niemal w co drugim wpisie sympatyków Macierewicza. Obrywa się nawet Zofii Romaszewskiej co, biorąc pod uwagę jej piękną opozycyjną kartę, jest już wyjątkową podłością.

Mało tego – prezydent Duda jest nagle umieszczany w obozie tych, których obciąża Smoleńsk – a to dlatego, że – jak dowiadujemy się z wspomnianych wyżej internetowych wpisów – obecny prezydent pracujący w 2010 roku w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego ma ponosić współodpowiedzialność za zbyt szybkie przekazanie kluczy do Pałacu Prezydenckiego Bronisławowi Komorowskiemu (w tamtym czasie – marszałkowi Sejmu). Dla twardego elektoratu PiS prezydent Duda stał się zdrajcą – w czym PiS zresztą nie przeszkadza, ustami Beaty Mazurek przyznając, że to Pałac Prezydencki odegrał dużą rolę w odwołaniu ministra. Innymi słowy: my byśmy Macierewicza zatrzymali, ale Andrzej Duda nam nie pozwolił.

Operacja pozbycia się ministra obrony była więc dla Pałacu Prezydenckiego dość kosztowna. Nie dość, że – jak się wydaje - wymagała znacznego kompromisu ws. ustaw reformujących sądownictwo, to jeszcze wiąże się z wystawieniem Andrzejowi Dudzie wysokiego rachunku za zmianę w MON. Prezydent dostał solidną lekcję polityki od Jarosława Kaczyńskiego. Ten ostatni nie dość, że osłabił polityka, którego nie do końca da się kontrolować (Macierewicz) to jednocześnie nie wzmocnił bijącego się o swoją pozycję Andrzeja Dudy tak, jak ten pewnie tego oczekiwał. Prezydent został bowiem postawiony w trudnej sytuacji. Obarczony odpowiedzialnością za odwołanie Macierewicza może dziś zacząć wykonywać gesty w stronę najtwardszego elektoratu PiS, które niechybnie zrażają do niego centrowych wyborców, albo narazić się na trwałą utratę głosów owego elektoratu (który może np. nie pójść na wybory prezydenckie). Każde z tych rozwiązań będzie utrudniało starania o reelekcję, a to z kolei może zmusić prezydenta do większej uległości wobec Nowogrodzkiej, gdzie znajdują się dziś klucze do rządu dusz na prawicy. 

Dlatego odwołanie szefa MON może okazać się pyrrusowym zwycięstwem prezydenta Andrzeja Dudy, które zamiast wybić go na większą niepodległość jeszcze bardziej uzależni go od PiS. Z kolei Jarosław Kaczyński po raz kolejny udowadnia, że w rozgrywkach personalnych w ramach własnego obozu nie ma dziś sobie równych na prawicy.