Wbrew tym, którzy bowiem przekonują o absolutnej wyższości Polski i Polaków nad wszystkimi innymi nacjami na świecie, bardzo wzrosła liczba Polaków, którzy zdecydowali się zawrzeć ślub z osobami innych narodowości. A gdy urodzą im się dzieci, liczba osób, które nie będą „prawdziwymi” Polakami, jeszcze bardziej w naszym kraju wzrośnie.

Dane dotyczące liczby zawieranych małżeństw z obcokrajowcami biorą się oczywiście z raptownie rosnącej liczebności imigracji zarobkowej do Polski. I to pokazuje, jak mocno z rzeczywistością rozmija się oficjalna propaganda mówiąca o tym, że nie chcemy imigrantów. Według niektórych ekspertów w Polsce pracuje nawet do 3 milionów obcokrajowców. Spadek bezrobocia, a także obniżenie wieku emerytalnego sprawiły, że na rynku pracy powstała dziura, którą zapełniają przybysze z innych krajów.

Wielu imigrantów decyduje się zostać tu na dłużej. Nie dziwi, że najwięcej jest ślubów polsko-ukraińskich. Wszak Ukraińców legalnie pracujących nad Wisłą jest niemal 2 miliony. Jesteśmy sobie bliscy kulturowo, więc nie dziwi, że najczęściej na współmałżonka Polacy wybierają przedstawicieli narodów słowiańskich. Za Ukraińcami na podium plasują się Rosjanie i Białorusini. I choć relacje z państwem ukraińskim układają nam się ostatnio gorzej, a oficjalnych relacji z Moskwą praktycznie nie ma, co roku zawierane są setki mieszanych małżeństw.

Procesy demograficzne są nieubłagane i choć słowo „imigrant” zostało wykreślone ze słownika polskiej polityki, już dziś powinniśmy się zastanawiać nad przyszłością. Ale trzeba by zacząć od odrzucenia ideologicznych klisz. Zarówno politycy, jak i ideolodzy powinni przyjąć do wiadomości, że migracja do Polski jest faktem i nic tego nie zmieni. Zamiast straszyć imigrantami, rząd powinien przygotować obywateli na to, że obcokrajowców w Polsce będzie coraz więcej. A podsycanie wrogości wobec przyjezdnych może się w przyszłości odbić potężną czkawką w postaci podzielonego i skonfliktowanego wewnętrznie społeczeństwa.