To w największej mierze „zasługa” wszystkich zwolenników ostrego kursu w ramach obozu dobrej zmiany. Wbrew propagandzie KE nie zabrania Polakom reformować naszego kraju, ani nie podważa naszej suwerenności. Chodzi jednak o to, by robić to zgodnie z Konstytucją, prawem i zasadami UE a także zdrowym rozsądkiem. Polska potrzebuje reformy wymiaru sprawiedliwości, tak samo jak potrzebowała zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Ale właśnie TK jest przykładem, że PiS nie chodziło o żadną reformę, lecz o przejęcie tej instytucji.

Ale jedną sprawą jest sama reforma wymiaru sprawiedliwości, a inną sposób, w jaki PiS prowadził dyskusję z Komisją Europejską. Przykład Viktora Orbana i Węgier pokazuje, że przy pewnej elastyczności w relacjach z Brukselą, da się osiągać zamierzone cele polityczne. W PiS wybrał jednak scenariusz pójścia na totalną konfrontację z Unią, czego fatalnym przykładem była chociażby absurdalna wojna o przedłużenie kadencji Donalda Tuska. Wykrzykując hasła o tym, że wreszcie inni zaczynają się z nami liczyć, że będziemy bronić suwerenności, Polska stawała się coraz bardziej izolowana, o czym może świadczyć zresztą środowa decyzja Komisji Europejskiej podjęta w głosowaniu przez komisarzy pochodzących z różnych krajów. Paradoksalnie było to na rękę wszystkim radykałom po prawej stronie, którym konflikt z Brukselą pomagał legitymizować własne działania polityczne i rozbudzać coraz gorętsze emocje polityczne.

Owszem, sojusz z USA jest Polsce bardzo potrzebny, szczególnie jeśli chodzi o nasze militarne bezpieczeństwo, ale nie mniej ważne jest dla naszego geopolitycznego położenia trwałe zakorzenienie we wspólnocie zachodnioeuropejskiej.

Jeśli więc PiS postawił na premiera Mateusza Morawieckiego, powinien dać mu pole manewru w dialogu z Komisją Europejską do tego, by Polska zrealizowała reformę sądów, lecz też zgodziła się w pewnych sprawach iść na kompromisy, które polepszą nasze relacje z Brukselą. Opozycja zaś zamiast odczuwać schadenfreude z powodu kłopotów, jakie ma rząd z Brukselą, powinna mieć świadomość, że w interesie Polski – choć niekoniecznie w interesie samej opozycji – jest to, by dać zarówno PiS jak i Komisji Europejskiej przestrzeń na to, by mogły z twarzą wyjść z tego konfliktu i spróbować go deeskalować.

Najgorszym z możliwych scenariuszy jest ten, w którym Polacy staną przed alternatywą: albo suwerenność albo obecność w Unii Europejskiej, albo szerzej w świecie Zachodu. Dla rozwoju i bezpieczeństwa naszego kraju potrzeba bowiem i jednego, i drugiego. Świat nie jest dziś tak przyjaznym miejscem, by Polska mogła sobie pozwolić bez obaw na zimną wojnę z Unią Europejską.