Irena Szafrańska, znana ze swoich ultraradykalnych krucjat na TT, pisze: „Drodzy rezydenci, do rana będziecie mieli w necie listę tych spośród Was, których rodzice zarabiają nie dwie, ale 20 średnich krajowych.” Inni zadali sobie trud i prześwietlili facebooka, by potem uprzejmie donosić, że jeden z głodujących „jest wyraźnie zafascynowany Niemcami”, a inny ma siostrę w „Gazecie Wyborczej”. Co więcej, okazuje się, że niektórzy mają sympatie polityczne! Sprzyjają Nowoczesnej, albo nie daj Boże, partii Razem. To od razu stawia ich w roli podejrzanych o najgorsze intencje… Wszak prawdziwy protestujący nie powinien mieć poglądów, a najlepiej, jakby wcale nie myślał. 

Zalew takich informacji pojawił się po mocno nieudanym występie pani poseł, profesor Józefiny Hrynkiewicz, z jej słynnym już „Niech jadą!” pod adresem młodych lekarzy. Co podkusiło panią profesor, do wykrzyczenia takich słów? Przecież to osoba mająca duże zrozumienie dla potrzeb socjalnych społeczeństwa? Przyczyną musiał być ogromny stres. 

Bo dla PiS-u ten protest jest bardzo bolesny. Każdy protest o podłożu socjalnym wytrąca bowiem partii Jarosław Kaczyńskiego legitymację do ograniczania demokracji. Na razie układ jest jak za Gomułki: dajemy wam stabilizację finansową, zadbamy o najuboższych, a Wy się nie zajmujcie władzą. Ale PiS wie, że jeśli ta socjalna stabilizacja zniknie, układ przestanie obowiązywać. I nie będzie na kogo zwalić.