Na antenie TV Trwam Jarosław Kaczyński skomentował po raz pierwszy decyzję prezydenta Dudy o podwójnym wecie. Jak powiedział, to był "poważny błąd", ale jednocześnie chciałby nad tym przejść do porządku dziennego. I jednocześnie potwierdził, że potrzebna jest "radykalna reforma". Trudno o bardziej czytelny komunikat: Prezes PiS pozostawia wolne pole prezydentowi i chce wyciszyć nastroje oraz konflikty, których w ostatnich kilkunastu godzinach było bez liku, ale jednocześnie nie rezygnuje z pierwotnej koncepcji zmian w sądownictwie. Wręcz ją wzmacnia, mówiąc, że sądy tworzyły półpaństwo. Zostawia jednocześnie furtkę dla prezydenta, którą będzie mu bardzo trudno przekroczyć: Liczy się tylko radykalna reforma. To echo przesłania Zbigniewa Ziobry i jego współpracowników z ostatnich dni.

Kaczyński jednoznacznie ustawił stawkę najbliższych miesięcy. - Idziemy razem do przodu. To był incydent - tak mówił o wecie. I podkreślił, że nie ma mowy o rozmywaniu reformy. Co więcej, lider PiS stwierdził, że nie może być mowy o "częściowej reformie" sądownictwa, w tym Sądu Najwyższego. I wykorzystując deklarację prezydenta o własnych projektach ustaw stwierdził, że teraz prezydent ponosi pełną odpowiedzialność za zmiany w sądownictwie.

Lider PiS stawia prezydenta w trudnej sytuacji. Bo trudno odczytywać słowa o "radykalnej reformie" inaczej niż tylko wymóg wygaszenia kadencji sędziów Sądu Najwyższego i innych zmianach, których prezydent nie chciał zaakceptować. Z drugiej strony Kaczyński ostrzegł, że opozycja dzięki decyzjom Dudy zyskała szansę na "pozytywny przełom", której wcześniej nie miała.

I dlatego ta "ostatnia szansa" prezydenta Dudy jest być może dla niego już nie do spełnienia. Nie bez dużej politycznej i prawnej zręczności, tworzącej projekt reform "radykalny", ale jednocześnie akceptowalny dla centrowego elektoratu Napięcie między Pałacem a PiS będzie już tylko rosnąć, mimo chwilowego apelu o to, by przejść nad wszystkim do "porządku dziennego". Z drugiej strony prezes PiS zapowiedział kolejne zmiany, w tym dekoncentrację mediów. To wszystko będzie kolejnym testem dla prezydenta i dla jego administracji. Kaczyński mocno uderzył też w potencjalnego sojusznika Dudy, czyli Pawła Kukiza i jego współpracowników. Jak stwierdził. "Kto mówi, że jesteśmy tacy sami, jak PO, że też upartyjniamy wszystko, de facto broni starego układu. Kukiz się w tym specjalizuje".

Kolejna szansa, którą dał Kaczyński Dudzie - na przedstawienie projektów "radykalnych reform" - może być już całkowicie iluzoryczna. Jak się wydaje, kości już zostały rzucone, a Rubikon - przekroczony.