Zamiast tego twórca Amber Gold – przygotowany, pewny siebie, momentami wręcz arogancki, bez cienia skruchy – przeprowadził precyzyjne bombardowanie, które powiększa kłopoty wielu polityków Platformy. Co więcej, Marcin P. miał niemal pełną kontrolę nad przebiegiem przesłuchania i nie ujawnił nic nowego dotyczącego działalności Amber Gold, zwłaszcza jeśli chodzi o początek i źródła finansowania tej piramidy finansowej, w kluczowych sprawach odmawiając odpowiedzi na pytania.

Narracja Platformy będzie się opierać na braku wiarygodności Marcina P., ale to przesłuchanie pozostawiło wystarczająco wiele punktów zaczepienia, by powiększyć kłopoty największej partii opozycyjnej. Najważniejsze i prowadzące bezpośrednio do Donalda Tuska są stwierdzenia twórcy Amber Gold o wiedzy na temat tej piramidy finansowej, która jego zdaniem „musiała być" w KPRM. Marcin P. zapewniał, że nie chciał polityki wokół Amber Gold, Michał Tusk nie miał być kamuflażem – to akurat przyda się Platformie w budowaniu przekazu – ale o politykach mówił bardzo wiele. Również o Michale Tusku, który jego zdaniem wynosił poufne informacje lotnicze. Do długiej litanii nowych wątków dołącza też kwestia propozycji sprzedaży LOT – która miała wyjść z Ministerstwa Gospodarki, lokat w Amber Gold Ewy Kopacz (nie sprawdzono jednak, czy nie jest to tylko zbieżność nazwisk). „Trafiony" przez Marcina P. został też Jacek Cichocki, który miał być kontaktem w KPRM umożliwiającym wyciszenie afery.

Show Marcina P. powiększa tylko polityczne kłopoty Platformy. Nie zmieni tego kontratak posła Brejzy i pytania o związki SKOK z Amber Gold. Komisja po wielu tygodniach zaczyna przynosić PiS poważne polityczne zyski. I chociaż dwa lata w polityce to epoka, ostatnie tygodnie sprawiają, że wątpliwości wokół możliwości powrotu Donalda Tuska do polityki tylko narastają.