W środę, przeciw Serbii Adam Nawałka wystawił niemal najlepszą jedenastkę. W sobotę, przeciw Finlandii wystąpiło kilku zawodników, którzy musieli pokazać, że powołując ich trener nie popełnił błędu. I pokazali.

Nikt nie zawiódł. 24-letni Paweł Wszołek, którego talentem zachwycaliśmy się już pięć lat temu, kiedy grał w warszawskiej Polonii, a który nie stał się gwiazdą ani Sampdorii, ani Werony, zdobył dwa gole. Starszy o rok Filip Starzyński, także od lat cieszący się opinią talentu, pokazywał go w Ruchu zdecydowanie zbyt rzadko. W Lokeren też się nie przebił, odbudowuje się w Lubinie a teraz pokazał dwa zagrania, świadczące o nim jak najlepiej. Pierwsze to zwód i strzał z którego padł gol. Drugie to wyjątkowe podanie do Kamila Grosickiego, a w konsekwencji bramka Wszołka.

Patrzenie na Bartosza Kapustkę z piłką przy nodze to przyjemność. Prowadzi ją, robi zwody i podaje z podobnym wdziękiem i bez wysiłku jak Piotr Zieliński. Bartosz Salamon, w meczu z Serbią kopnął dwa razy piłkę na odległość 40 metrów ale do nikogo. Teraz zrobił to samo, tyle że Kamil Grosicki już się tego spodziewał - tak strzelił piątą bramkę. Bohaterem spotkania z Serbią był Jakub Błaszczykowski, teraz takie wyróżnienie należy się właśnie Grosickiemu. Pod nieobecność Roberta Lewandowskiego to on rządził na boisku. Kiedy Lewandowski na nie wszedł, bardzo dobrze ze sobą współpracowali - jak zwykle. To niemal ironia losu, ale Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik nie zdobyli bramek. Źle dla nich, dobrze dla innych, bo poczują się pewniej psychicznie a do Belfastu, Berlina i Kijowa dotrze informacja, że reprezentacja Polski to nie tylko Lewandowski i Milik.

Napastnik Ajaksu był bodaj jedynym przegranym dwumeczu. Gra skutecznie w klubie i miał prawo sądzić, że równie dobrze pójdzie mu w kadrze. Nie udało się. W meczu z Serbią przy jednym strzale miał pecha. Z Finami, nie mając przez godzinę wsparcia Lewandowskiego, sprawiał wrażenie zagubionego i dość bezradnego. Podczas Euro zagrają obok siebie więc i efekt powinien być taki, jak w eliminacjach.

Obejrzeliśmy czterech bramkarzy, każdy grał przez 45 minut i wszyscy dobrze. Dwie różne personalnie linie obrony to jednak wciąż problem trenera. Nawet Kamil Glik popełnia błędy, o które byśmy go nie posądzali. Pozostali też. Artur Jędrzejczyk i Jakub Wawrzyniak są bardzo solidni, ale lepiej prezentują się kiedy Polska atakuje (Jędrzejczyk brał udział w dwóch bramkowych akcjach) niż kiedy się broni. A we Francji spotkamy się z lepszymi przeciwnikami niż Finlandia. Kłopotem jest też forma Grzegorza Krychowiaka, który po kontuzji jeszcze nie doszedł do siebie. Po takich dwóch meczach trudno sobie wyobrazić, że Adam Nawałka sięgnie jeszcze po Sławomira Peszkę (chociaż to dobry kolega Lewandowskiego), Sebastiana Milę a nawet swojego faworyta Krzysztofa Mączyńskiego. Rafał Wolski, który na pewno nie jest piłkarzem słabszym od Starzyńskiego chyba też nie znajdzie się w kadrze, bo nie zagrał w żadnym meczu. Nawałka ma luksusowy kłopot bogactwa. Gdyby zdecydował się sprawdzić niektórych zawodników wcześniej, być może łatwiej byłoby mu podjąć decyzje o składzie kadry. Musi to zrobić do 30 maja a do tego czasu Polska już meczu nie zagra.