Przeciętny pasażer polskiej kolei ma odczucie, że pociągi nie są punktualne i jest to odczucie prawidłowe. Polscy przewoźnicy po prostu punktualni nie są i - gdy przyjmiemy, że każde spóźnienie się liczy - to okazuje się, że w czwartym kwartale 2016 roku tylko 78,13 proc. pociągów nie miało opóźnienia w stosunku do rozkładu. Na szczęście, większość tych spóźnień to spóźnienia nieodczuwalne przez pasażera lub odczuwalne w niewielkim stopniu, czyli takie do 5 minut.
Statystyki opóźnień Urząd Transportu Kolejowego prezentuje, zasadniczo, dla spóźnień dłuższych niż 5 minut. W tym świetle sytuacja wygląda całkiem dobrze – w czwartym kwartale 2016 roku o czasie (lub ze spóźnieniem nie większym niż 5 minut) przyjechało 89,42 proc. pociągów. Najlepiej wypadł niewielki i mający krótką trasę w Polsce niemiecki przewoźnik UBB ze swoim najgorszym w 2016 roku wynikiem 98,66 proc. pociągów o czasie. Drugie miejsce zajęła trójmiejska SKM z wynikiem 98,55 proc., a trzecie WKD (Warszawska Kolej Dojazdowa) mająca 98,34 proc. punktualności w IV kwartale. Wysoką punktualność mają także Łódzka Kolej Aglomeracyjna (94,97 proc.) oraz Koleje Małopolskie (94,32 proc.).
Fatalnie na tym tle wypada punktualność PKP Intercity – największy przewoźnik dalekobieżny w Polsce w IV kwartale miał fatalny wynik na poziomie 71,9 proc. punktualności. Prawie 10 punktów procentowych gorzej niż w I kwartale (81,1 proc.). Za to POLREGIO (dawne Przewozy Regionalne) zanotowały punktualność na poziomie 89,15 proc. Średnia punktualność wszystkich przewoźników pasażerskich wyniosła 89,42 proc.
Średni czas opóźnienia nie wygląda bardzo źle – uwzględniając wszystkie opóźnienia wyniósł on 9 minut 16 sekund. Gdy jednak weźmie się pod uwagę opóźnienia powyżej 5 minut, to czas rośnie do 17 minut i 18 sekund. Jeżeli to kogokolwiek pociesza, to udział naprawdę dużych spóźnień (powyżej 60 minut) był niewielki i wyniósł łącznie 0,46 proc. ogólnej liczby uruchomionych pociągów.
W czwartym kwartale spadła liczba odwołanych całkowicie pociągów z 1534 w III kwartale do 1055. Nadal było to jednak znacznie więcej niż choćby w II kwartale 2016 roku, gdy przewoźnicy odwołali „tylko” 563 pociągi.