Pożar już wczoraj, gdy mowa była o 42 ofiarach, ogłoszono najtragiczniejszym pożarem w historii Kalifornii. Ogień strawił niemal całe miasteczko Paradise zamieszkiwane przed tragedią przez blisko 30 tysięcy osób. Paradise znajduje się 280 km na północ od San Francisco. Płomienie zniszczyły jak dotąd ok. 7 tysięcy budynków.
Szeryf hrabstwa Butte Kory Honea poinformował, że 228 osób wciąż uważanych jest za zaginione. Biuro szeryfa sprawdza też co dzieje się z ok. 1300 osobami, o które niepokoją się ich bliscy (to tzw. well-being checks - dosł. sprawdzenie dobrostanu).
Do wtorku wielki pożar, określony mianem Camp Fire, objął 50,5 tys. hektarów gruntu. Jak dotąd ognia nie udało się w pełni opanować.
Z obszaru zagrożonego przez ogień ewakuowano 50 tys. osób. 15500 budynków uznaje się za zagrożone przez płomienie.
Straż pożarna podkreśla jednak, że w ostatnim czasie prace ułatwia jej wzrost wilgotności powietrza i słabnący wiatr.