Od soboty trwa dramatyczna akcja ratownicza w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju – doszło tam do bardzo silnego w skutkach tąpnięcia, które odcięło drogę ucieczki siedmiu górnikom. Wstrząs uwolnił niespotykaną dotychczas 40-procentową koncentrację metanu – gazu, który uwalnia się podczas produkcji węgla. Dlatego do dwóch górników udało się dotrzeć dopiero po pięciu godzinach akcji – wcześniej ratownicy musieli przewietrzyć chodnik, by móc tam wejść.
Kolejne komunikaty z akcji ratowniczej, które podawała (w chwili zamykania tego wydania „Rzeczpospolitej" akcja jeszcze trwała), nie były optymistyczne. W sobotę wieczorem odnaleziono ciało jednego górnika, który był uwięziony między rurociągami. Do drugiego górnika zastępy ratowników dotarły w niedzielę przed południem. Nie udało się go uratować.
Do silnego tąpnięcia – 3,4 stopnia w skali Richtera – doszło w sobotę po godzinie 11 na poziomie 900 m. Pod ziemią było w tym czasie 250 osób. Siedmiu górników, którzy pracowali przy przygotowaniu robót strzałowych, zostało odciętych zwałami węgla, który osunął się po tąpnięciu i zamknął im drogę ucieczki. Po godzinie 16 w sobotę ratownicy dotarli do dwóch z nich – znajdowali się w rejonie chodnika nadścianowego i byli ranni, ale przytomni. Przebywają w szpitalu w Jastrzębiu-Zdroju.
Dotarcie do pozostałych utrudnia wysoka temperatura, brak tlenu i zabójczy metan. Dlatego ratownicy nie mogą używać maszyn do odkopania rumowiska, bo każda iskra może spowodować wybuch pod ziemią.
Do kopalni Zofiówka przyjechał w sobotę premier Mateusz Morawiecki i wziął udział w odprawie sztabu kryzysowego. W niedzielę z ratownikami biorącymi udział w akcji poszukiwawczej rozmawiał też prezydent Andrzej Duda. – Wszyscy oczywiście wierzymy w to, że górnicy przeżyją i że uda się odnaleźć ich żywych – mówił prezydent.