Podkomisja, która równolegle do prokuratury bada okoliczności śmierci pasażerów samolotu Tu 154M, przedstawiła tzw. raport techniczny. Szef tego zespołu Antoni Macierewicz po raz kolejny stwierdził, że pod Smoleńskiem doszło do eksplozji.
Z informacji, którą Macierewicz przekazał dziennikarzom, wynikało, że „rosyjscy kontrolerzy lotu na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku w porozumieniu z dowódcą wojsk transportu lotniczego gen. Benediktowem w Moskwie konsekwentnie podawali błędne informacje załodze samolotu podczas podejścia do lądowania". Ale jednocześnie stwierdził, że samolot „uległ destrukcji w powietrzu, w wyniku eksplozji". Przeprowadzone eksperymenty potwierdziły możliwość przecięcia skrzydła ładunkiem wybuchowym.
Według słów przewodniczącego podkomisji eksperci przeanalizowali tysiące zdjęć z miejsca katastrofy oraz nagrania, które pozwoliły na rekonstrukcję samolotu. Zebrali też relacje około 150 świadków. Na tej podstawie opracowana została symulacja, z której wynikało, że do eksplozji doszło w skrzydle samolotu. Takie ustalenia potwierdził brytyjski ekspert podkomisji Frank Taylor.
Macierewicz stwierdził, że na tej podstawie podkomisja anulowała ustalenia rządowej komisji Millera. – Domagając się, aby raport pana Millera nadal był stanowiskiem polskiego rządu, domagacie się, aby państwo polskie potępiało polskich pilotów – oświadczył.
Macierewicz nie był jednak w stanie podać podstawy prawnej podjęcia tej decyzji. Zapewniał dziennikarzy, że cały zespół podkomisji smoleńskiej zaakceptował prezentowany raport techniczny. Wprawdzie nie wszyscy go podpisali, „ale wszyscy zaaprobowali, co zostało nagrane na rejestrowanym posiedzeniu" – zapewnił. Przyznał, że niektórzy członkowie podkomisji zrezygnowali z pracy w niej.