W środę podkomisja badająca katastrofę smoleńską, przewodzona przez Antoniego Macierewicza, byłego ministra obrony narodowej, zaprezentowała raport techniczny, który podsumowuje prace komisji od lutego 2016.
Raport skoncentrowany jest na technicznych przyczynach tragedii i zajmuje się wyłącznie faktami - podkreślił Macierewicz. Szef podkomisji zastrzegł, że prezentowany raport nie może być precyzyjny z powodu decyzji rządu premiera Donalda Tuska o przekazaniu śledztwa ws. przyczyn tragedii stronie rosyjskiej.
- Obejrzeliśmy kompromitującą konferencję Antoniego Macierewicza i podkomisji jego pseudoekspertów. Na tej konferencji powtórzone zostały wszystkie dotychczasowe kłamstwa podkomisji Macierewicza. Można powiedzieć, że ta konferencja to suma wszystkich dotychczasowych kłamstw - komentował w Sejmie Marcin Kierwiński z PO. - Wszystko, co zrobiła podkomisja, opiera się na oglądaniu zdjęć. Są tylko i wyłącznie kłamstwa, nieścisłości i dane nieprawdziwe - dodał, wyrażając nadzieję, że "to jest ostatnia szarża Macierewicza".
Kierwińskiemu wtórował Cezary Tomczyk, inny polityk Platformy. - To pierwsza na świecie podkomisja, która badała katastrofę w sposób wirtualny, tylko w oparciu o zdjęcia i filmy - stwierdził.
- To, co udało się zrobić Antoniemu Macierewiczowi, to zbudować wielki mur między Polakami. Polska jest podzielona przez tego człowieka, który nie waży się znieważać pamięć o naszych bliskich, o wszystkich, którzy zginęli w Smoleńsku. Według Antoniego Macierewicza przestał obowiązywać raport Millera. To oznacza, że jedynym dokumentem, który w tej chwili istnieje w obiegu, na który może się powoływać polski rząd, jest raport Anodiny - przekonywał Tomczyk.