Autor pomnika na Pl. Piłsudskiego Jerzy Kalina zapowiedział, że słynny krzyż z Krakowskiego Przedmieścia zostanie umieszczony w jego pomniku jeszcze w tym roku. Krzyż przeniesiony jesienią 2010 r. do kościoła akademickiego św. Anny stał się tam częścią pańskiej instalacji „Ave crux”, poświęconej pomordowanym w Katyniu w 1940 r. i tym, którzy wiosną 2010 lecieli tam, by ich godnie upamiętnić. Po co powstała pańska rzeźba z krzyżem, który jest jej częścią?
Łukasz Krupski: Krzyż, kiedy znalazł się w kościele św. Anny wymagał godnej oprawy i o to poprosił mnie Rektor kościoła. Byłem wówczas studentem rzeźby ASP w Warszawie. Miejsce pod tym krzyżem, w Kaplicy Loretańskiej w zamyśle miało stać się miejscem gdzie w modlitwie, w zadumie, można by uczcić pamięć ofiar. Z dala od polityki, z dala od bieżących sporów. Moją intencją było, aby godnie uczcić krzyż, mam na myśli krzyż zarówno jako symbol chrześcijański, symbol męki i zbawienia, jak również ten konkretnie krzyż sprzed pałacu, ustawiony ku pamięci o ofiarach katastrofy smoleńskiej wśród nich mojego ojca Janusza Krupskiego; wreszcie ten krzyż, świadek naszego narodowego pojednania, a później podziału. Ta rzeźba jest również refleksją zawartą w brązie, refleksją nad sensem Katynia i Smoleńska - złamana brzoza, oczywiście jako symbol życia, które zostało przerwane, a nie jako próba przekonania odbiorcy o przyczynach katastrofy, pośród drzew katyńskich, cała ta rzeczywistość śmierci i cierpienia jest w tej rzeźbie połączona z drzewem krzyża. Ta rzeźba to rodzaj modlitwy związanej z nadzieją, że rzeczywistość krzyża przekracza śmierć. Trudno mi o tym mówić i w takim też kontekście powstała ta rzeźba, w sytuacji, kiedy słowa wydają się niewystarczające.
Czytaj także:
Krzyżak: Zostawcie krzyż tam, gdzie jest
Jak pan ocenił zapowiedź Jerzego Kaliny?