- Dziękuję za uroczystość, film, pamięć. Pamięć o trzech ludziach, którzy byli - jak wszyscy ludzie - różni, ale których łączyło to, że byli związani z polskim państwem, narodem. Byli państwowcami i polskimi patriotami - rozpoczął swoje przemówienie Jarosław Kaczyński.
Przedstawił najpierw Przemysława Gosiewskiego oraz jego zasługi dla przekształcenia Porozumienia Centrum w Prawo i Sprawiedliwość.
- Ale było też zetknięcie się Lecha Kaczyńskiego i Zbigniewa Wassermanna. To była inna relacja, byli w podobnym wieku, doświadczeni - mówił Kaczyński. Przyznał, że przegrane wybory w 2007 roku były dla partii próbą. - Zbigniew był jednym z tych, którzy nie zawiedli i poszli z nami. Kiedy byliśmy w opozycji, kiedy byliśmy atakowani, kiedy byliśmy tą watahą, która miała być dorżnięta - przepraszam za słowo - kiedy mieliśmy być anihilowani - przemawiał prezes PiS.
- Później przyszedł fatalny moment 10 kwietnia - mówił dalej Kaczyński. - Przemysław (Gosiewski - przyp. red.) początkowo nieprzewidziany do tego wyjazdu przeszedł ściany, jak to on, i poleciał. Natomiast Zbigniew wiedział, że to jest wyprawa bardzo ryzykowna. Mówił o tym. Ale uważał, że warto. Szkoda, że dowiedziałem się o tym już post factum, bo może by wtedy nie polecieli - powiedział Kaczyński.
- Doszło do tragedii, w której mieliśmy do czynienia z jednej strony z bólem wielkiej - ośmielam się powiedzieć - tej lepszej części narodu. Ale mieliśmy też eksplozję zła, eksplozję nienawiści. I do dziś te dwie siły, te dwa żywioły ze sobą walczą - podsumował polityk PiS.