Dziś nikt już nie pamięta, kto w 2015 roku rzucił hasło powołania Tabarnii. Ale to, co wówczas wydawało się niewinnym żartem, szybko staje się projektem politycznym, który w ostateczności może powstrzymać rozbicie Hiszpanii.
– Tabarnia to zbitka nazwy Barcelony i Tarragony. Wyniki wyborów regionalnych 21 grudnia niemal dokładnie odzwierciedlają jej granice. Podczas gdy w prowincjach Lleidy i Girony 2/3 wyborców głosowało na partie niepodległościowe, to w prowincjach Barcelony i Tarragony poparcie dla secesjonistów było o 20 punktów procentowych niższe – mówi „Rz" Juan Mellen, sekretarz generalny lojalistycznego ruchu Sociedad Civil Catalana.