Od 1 stycznia 2017 r. mają wejść w życie istotne modyfikacje kodeksu pracy, przewidziane w tzw. planie Morawieckiego. Zdaniem ekspertów nie poprawią jednak otoczenia prawnego przedsiębiorców, a nawet mogą powiększyć stan niepewności.
Jednolity termin
Najważniejszą zmiana to wydłużenie z 7 do 21 dni terminu, w którym pracownik po wręczeniu mu wypowiedzenia może się odwołać do sądu pracy. Tyle samo czasu będzie na zaskarżenie dyscyplinarki – obecnie jest 14 dni.
– Od lat obserwuję wielką determinację zwalnianych w odwoływaniu się do sądu pracy i uważam, że wydłużenie tego terminu będzie niekorzystne dla przedsiębiorców – mówi dr Daniel Książek, partner w Kancelarii Książek, Bigaj, Wujczyk. – Zacznie się bowiem kalkulowanie, czy taki pozew przy braku dowodów i argumentów do podważenia wypowiedzenia nie będzie formą presji na przedsiębiorcę. Coraz częściej zwalniani nie są już zainteresowani odzyskaniem stanowiska, bo mają już nową pracę. Chodzi jedynie o dodatkowe odszkodowanie, które sądy pracy przyznają nawet w razie popełnienia niewielkich błędów formalnych czy też zawsze ocennej przyczyny wypowiedzenia rozwiązania umowy o pracę – wyjaśnia.
– Wydłużenie okresu na odwołanie do sądu pracy było elementem konsensusu osiągniętego w Radzie Dialogu Społecznego – zauważa Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Pierwotnie postulowaliśmy, aby ten termin wynosił 14 dni. Dłuższy termin wydłuży okres niepewności, czy zwolniony wytoczy firmie proces. Z drugiej strony więcej czasu pozwoli pracownikowi na podjęcie przemyślanej decyzji w sprawie powództwa.
– Trzeba też pamiętać, że zmiany zostały dość późno przyjęte przez Sejm i pracodawcy będą mieli bardzo mało czasu na dostosowanie się i aktualizację oprogramowania kadrowego – dodaje Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.