Sąd Najwyższy zajął się ostatnio zakresem dozwolonej krytyki pracodawcy. Sprawa dotyczyła spółki publicznej, gdzie stosunkowo często dochodziło do zmian w zarządzie.
Pod koniec czerwca 2011 r. jedna z pracownic na kierowniczym stanowisku podrzuciła do korespondencji idącej do zarządu anonim, w którym napisała: „W czym jesteście lepsi od zarządu sprzed lat? Poprzedni prezesi nie tylko chcieli mieć tej spółki w swoim CV, ale zrobili dla firmy coś więcej. Oby Wam się jak najszybciej skończyła »przygoda« z naszą spółką. Żegnajcie".
Utrata zaufania
Dochodzenie przeprowadzone w firmie, kontrola rejestru wejść i wyjść oraz zapisu kamer szybko pozwoliły ustalić, kto jest autorem pisma. Choć pracownica wyraziła skruchę, spółka wręczyła jej zwolnienie dyscyplinarne, którego uzasadnieniem było to, że w bezpodstawny i obraźliwy sposób zarzuciła członkom zarządu, że w swych działaniach nie kierują się dobrem spółki, a pracę w niej traktują jako „przygodę", co przekracza granice dozwolonej krytyki. Naraża to bowiem nie tylko wizerunek zarządu w oczach pracowników, ale także osób trzecich. Pracodawca uznał także, że ze względu na formę anonimu takie zachowanie narusza zasady współżycia społecznego, co w efekcie powoduje utratę zaufania do niej jako osoby na kierowniczym stanowisku.
Różna ocena
Pracownica odwołała się do sądu pracy z żądaniem przywrócenia jej do pracy i w pierwszej instancji wygrała. Sąd rejonowy uznał, że choć działanie pracownicy było nieprawidłowe i w jej krytyce nie było merytorycznej treści, to jednak list został wysłany do zarządu w zamkniętej kopercie, pozostawionej w budynku firmy, w miejscu bez dostępu osób postronnych.
W wyniku apelacji spółki sąd okręgowy diametralnie zmienił ten wyrok. SO uznał, że wysłanie anonimu powoduje naruszenie zasad współżycia społecznego i uzasadnia utratę zaufania do pracownicy na kierowniczym stanowisku przez to, że nie daje rękojmi w zakresie dbałości o interes i prawidłowy wizerunek pozwanej.